środa, 29 stycznia 2014

XX

20 marca



Minęło wiele dni. Samotność wciąż jest główną częścią mnie. Widziałeś kiedyś człowieka w stanie załamania, depresji? W momencie, w którym on upadał i nikt na całym świecie nie był w stanie go złapać? Nie było przy nim ani jednego przyjaciela, ani jednej wspierającej go osoby. Wiesz jak to się skończyło? On popełnił samobójstwo. Z uśmiechem na twarzy wziął żyletkę by następnie podciąć sobie żyły. Przestało mu zależeć na czymkolwiek, zdezydował się na odejście z tego syfu, w którym przez pomyłkę się urodził. Nie chciał już czuć bólu. Wracał co noc do tych wspomnień i dni, które nigdy nie powinny się wydarzyć. W jego głowie odtworzyły się wszystkie kompromitujące chwile, gdy ktoś zaczął go obrażać, nie przez inność lecz z powodu oryginalności. On nigdy nie był taki sami. Miał inne plany i marzenia. Gdy oni chcieli mieć co noc inną i hajs na ćpanie, jemu zależało na tej jedynej, która dla każdego była łatwa. On widział w niej coś więcej. Widział jej nadgarstki, które nie przypominały normalnych. Były w ranach a każda z nich byla zupełnie inną historią. Każda z tych "rys" pokazywała jak wiele ona przeszła, jak często upadała z bezsilności i braku wsparcia, w końcu jej zabrakło. Nikt już nie mówił o niej "ona zawsze dawała", "nie miała żadnych granic". Teraz była święta, teraz mówili o tym jak bardzo ją kochali. W tych słowach nie było prawdy. Tak to chyba działa. Gdy żyjemy na świecie, jesteśmy najgorsi, niepotrzebni, bezużyteczni. Każdy nas obraża, każdy nas poniża i nie widzi w tym żadnego problemu. Potem nagle coś się przestawia. Kochają nas, mówią jak bardzo tęsknią i nie radzą sobie z naszym odejściem. Tutaj jest haczyk. Nigdy byśmy nie odeszli, gdyby ludzie w dobrym momencie przestali gadać i zaczęli patrzeć na nas pod innym kontem. Teraz to już przeszłość, nic nie zwróci nam życia. Odeszliśmy na zawsze.

__________________________________________________________________________

To nie jest łatwa decyzja, ale w końcu co 40 sekund ktoś na świecie ma tą odwagę i to robi. Jeden skacze z okna, budynku, czegokolwiek. Drugi się truje lub łyka tabletki nasenne. Pozostali...robią to tak jak chcą. Jest wiele sposobów by odejść. Nie wiesz jak? Może po prostu nie chcesz? Może nie jesteś tego pewien? Może jednak masz po co żyć? Może masz powód do uśmiechu? Nie myśl, że to przychodzi od tak. Nie, tak nie jest. Zbyt dlugo już siedzę w tym samym miejscu i widzę to samo. Kiedyś próbowałam to zmieniać, ale dziś już nie ma sensu. To koniec. Tak mija kolejna noc, siedzę na parapecie i przyglądam się temu wszystkiemu. Tu morderstwa, tutaj samobójstwa. Gdzieś indziej śmierć przychodzi od tak zabiera najbliższych. Tak wielu ludzi cierpi przez złamane serca i słowa innych. Kłamstwa wykańczają. Dopiero teraz czuje się wolna. Gdy w środku nocy w okół jest ta głucha cisza a na słuchawkach leci kolejna piosenka z playlisty, która jest cała zadedykowana Tobie. To już minęło. Moja skóra już nigdy więcej nie będzie narażona na promienie słońca, moje pluca już nigdy więcej nie poczują smak świeżego powietrza, które tak naprawde jest plontaniną zabójczych substancji, które nazywam "wydarzeniami". Tak wiem. Nie zrozumiesz. Zdaję sobię sprawę, że już nigdy więcej go nie zobaczę. Nie usłyszę jego głosu i nie spojrze w jego oczy. Doprowadzę go do łez. Do bólu, którego jeszcze nigdy nie zaznał. Będę go obserwować z góry, z miejsca, do którego trafię. Szczerze wątpie w to by to było niebo.

___________________________________________________________________________

Stanę dzisiaj na parapecie z żyletką w jednej ręce i butelką wódki w drugiej. Będę oglądać całe to zło z góry, ale w końcu przestanę chcieć żyć. Wszystko do mnie wróci. Zobaczę twarzę swoich najbliższych, może nawet uronię jedną łze. Potem pomyśle o tych ludziach, którzy chcą mojej śmierci i wyobraże sobie ich uśmiechy na twarzach, gdy już wszyscy dowiedzą się o tej "tragedii". Każdy z nich będzie miał tą ulgę w głębi serce. O jedna wariatka mniej, prawda? W końcu wrócę do 6 stycznia i tak to pójdzie. Łzy, smutek, żal, gniew, krzyk, rozpacz. Dobije się psychicznie. Będę znów emocjonalnie rozwaloną lalką, która nie zrozumie tego co się stało.

-Katty, nie rób tego!
-Kto mi zabroni?
-Nie możesz skoczyć ok? Nie możesz skończyć swojego życia, bo ja to zrobiłem.
-Ale nie masz nic do tego! Nie ma Cię! Zostawiłeś mnie! Potraktowałeś jak kawałek gówna! Miałeś być na zawsze, pamiętasz?! Gdzie jesteś?! Po tamtej stronie. Mnie tam nie ma, a powinnam tam być. Ten świat nie jest dla mnie! To mnie wykańcza...nie mam tutaj nic. Wszystko odeszlo wraz z Tobą. Przepraszam. Muszę. Do zobaczenia braciszku.

-Katty, co Ty robisz?! 
-Chcę się zabić mamo...to koniec.
-Zwariowałaś?!
-Żegnam Cię.

To był ułamek sekundy, gdy poczułam lodowaty wiatr, uderzający w moją twarz. Nie byłam w stanie nic mówić, chciała to zrobić. Po moim policzku spłynęła jedna łza. Zaczęłam się lekko chwiać, ale pewnie nikt tego nie zauważył, tylko ja to czułam. Bałam się, nie wiedziałam co jest po drugiej stronie, ale ciągnęło mnie tam. Tam było moje nieznane życie. To nie jest mój świat. Tutaj nie ma nic, nie ma żadnych wartości. To ostatnie rzeczy, które zdąże zapisać. Więc powiem wam,że jest ktoś kogo kocham nadal, ale to już bez znaczenia. Ta osoba czeka po drugiej stronie raju. Jest po tamtej stronie świata. Chciałam już to zrobić. Chciałam już umrzeć, spaść. Rozbić się. Położyłam pamiętnik i...spadłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz