środa, 29 stycznia 2014

XX

20 marca



Minęło wiele dni. Samotność wciąż jest główną częścią mnie. Widziałeś kiedyś człowieka w stanie załamania, depresji? W momencie, w którym on upadał i nikt na całym świecie nie był w stanie go złapać? Nie było przy nim ani jednego przyjaciela, ani jednej wspierającej go osoby. Wiesz jak to się skończyło? On popełnił samobójstwo. Z uśmiechem na twarzy wziął żyletkę by następnie podciąć sobie żyły. Przestało mu zależeć na czymkolwiek, zdezydował się na odejście z tego syfu, w którym przez pomyłkę się urodził. Nie chciał już czuć bólu. Wracał co noc do tych wspomnień i dni, które nigdy nie powinny się wydarzyć. W jego głowie odtworzyły się wszystkie kompromitujące chwile, gdy ktoś zaczął go obrażać, nie przez inność lecz z powodu oryginalności. On nigdy nie był taki sami. Miał inne plany i marzenia. Gdy oni chcieli mieć co noc inną i hajs na ćpanie, jemu zależało na tej jedynej, która dla każdego była łatwa. On widział w niej coś więcej. Widział jej nadgarstki, które nie przypominały normalnych. Były w ranach a każda z nich byla zupełnie inną historią. Każda z tych "rys" pokazywała jak wiele ona przeszła, jak często upadała z bezsilności i braku wsparcia, w końcu jej zabrakło. Nikt już nie mówił o niej "ona zawsze dawała", "nie miała żadnych granic". Teraz była święta, teraz mówili o tym jak bardzo ją kochali. W tych słowach nie było prawdy. Tak to chyba działa. Gdy żyjemy na świecie, jesteśmy najgorsi, niepotrzebni, bezużyteczni. Każdy nas obraża, każdy nas poniża i nie widzi w tym żadnego problemu. Potem nagle coś się przestawia. Kochają nas, mówią jak bardzo tęsknią i nie radzą sobie z naszym odejściem. Tutaj jest haczyk. Nigdy byśmy nie odeszli, gdyby ludzie w dobrym momencie przestali gadać i zaczęli patrzeć na nas pod innym kontem. Teraz to już przeszłość, nic nie zwróci nam życia. Odeszliśmy na zawsze.

__________________________________________________________________________

To nie jest łatwa decyzja, ale w końcu co 40 sekund ktoś na świecie ma tą odwagę i to robi. Jeden skacze z okna, budynku, czegokolwiek. Drugi się truje lub łyka tabletki nasenne. Pozostali...robią to tak jak chcą. Jest wiele sposobów by odejść. Nie wiesz jak? Może po prostu nie chcesz? Może nie jesteś tego pewien? Może jednak masz po co żyć? Może masz powód do uśmiechu? Nie myśl, że to przychodzi od tak. Nie, tak nie jest. Zbyt dlugo już siedzę w tym samym miejscu i widzę to samo. Kiedyś próbowałam to zmieniać, ale dziś już nie ma sensu. To koniec. Tak mija kolejna noc, siedzę na parapecie i przyglądam się temu wszystkiemu. Tu morderstwa, tutaj samobójstwa. Gdzieś indziej śmierć przychodzi od tak zabiera najbliższych. Tak wielu ludzi cierpi przez złamane serca i słowa innych. Kłamstwa wykańczają. Dopiero teraz czuje się wolna. Gdy w środku nocy w okół jest ta głucha cisza a na słuchawkach leci kolejna piosenka z playlisty, która jest cała zadedykowana Tobie. To już minęło. Moja skóra już nigdy więcej nie będzie narażona na promienie słońca, moje pluca już nigdy więcej nie poczują smak świeżego powietrza, które tak naprawde jest plontaniną zabójczych substancji, które nazywam "wydarzeniami". Tak wiem. Nie zrozumiesz. Zdaję sobię sprawę, że już nigdy więcej go nie zobaczę. Nie usłyszę jego głosu i nie spojrze w jego oczy. Doprowadzę go do łez. Do bólu, którego jeszcze nigdy nie zaznał. Będę go obserwować z góry, z miejsca, do którego trafię. Szczerze wątpie w to by to było niebo.

___________________________________________________________________________

Stanę dzisiaj na parapecie z żyletką w jednej ręce i butelką wódki w drugiej. Będę oglądać całe to zło z góry, ale w końcu przestanę chcieć żyć. Wszystko do mnie wróci. Zobaczę twarzę swoich najbliższych, może nawet uronię jedną łze. Potem pomyśle o tych ludziach, którzy chcą mojej śmierci i wyobraże sobie ich uśmiechy na twarzach, gdy już wszyscy dowiedzą się o tej "tragedii". Każdy z nich będzie miał tą ulgę w głębi serce. O jedna wariatka mniej, prawda? W końcu wrócę do 6 stycznia i tak to pójdzie. Łzy, smutek, żal, gniew, krzyk, rozpacz. Dobije się psychicznie. Będę znów emocjonalnie rozwaloną lalką, która nie zrozumie tego co się stało.

-Katty, nie rób tego!
-Kto mi zabroni?
-Nie możesz skoczyć ok? Nie możesz skończyć swojego życia, bo ja to zrobiłem.
-Ale nie masz nic do tego! Nie ma Cię! Zostawiłeś mnie! Potraktowałeś jak kawałek gówna! Miałeś być na zawsze, pamiętasz?! Gdzie jesteś?! Po tamtej stronie. Mnie tam nie ma, a powinnam tam być. Ten świat nie jest dla mnie! To mnie wykańcza...nie mam tutaj nic. Wszystko odeszlo wraz z Tobą. Przepraszam. Muszę. Do zobaczenia braciszku.

-Katty, co Ty robisz?! 
-Chcę się zabić mamo...to koniec.
-Zwariowałaś?!
-Żegnam Cię.

To był ułamek sekundy, gdy poczułam lodowaty wiatr, uderzający w moją twarz. Nie byłam w stanie nic mówić, chciała to zrobić. Po moim policzku spłynęła jedna łza. Zaczęłam się lekko chwiać, ale pewnie nikt tego nie zauważył, tylko ja to czułam. Bałam się, nie wiedziałam co jest po drugiej stronie, ale ciągnęło mnie tam. Tam było moje nieznane życie. To nie jest mój świat. Tutaj nie ma nic, nie ma żadnych wartości. To ostatnie rzeczy, które zdąże zapisać. Więc powiem wam,że jest ktoś kogo kocham nadal, ale to już bez znaczenia. Ta osoba czeka po drugiej stronie raju. Jest po tamtej stronie świata. Chciałam już to zrobić. Chciałam już umrzeć, spaść. Rozbić się. Położyłam pamiętnik i...spadłam.

wtorek, 21 stycznia 2014

XIX

6 marca


Znasz ten dziwny stan, gdy siadasz na łóżku i jedyne co odbija się echem to samotność? Dookoła Ciebie nie ma dosłownie nic. Ani jednej żywej duszy. Sytuacja, w której się znajdujesz, sprawia, że wszystko inne traci sens. Twoje myśli są zupełnie gdzie indziej. Są zajęte czymś innym. Oni będą myśleć o tym by wyglądać jak najlepiej, by osiągnąć swoje plany w życiu. Tylko Ty pośród tej grupy będziesz myślał jak się zabić. Jak zakończyć przygodę, która nie miała prawa się rozpocząć. Jest Ci przykro. Myślisz o samobójstwie, wiem. Samobójstwo to głupota? Chcesz wiedzieć co jest głupotą?  Ranienie kogoś emocjonalnie do tego stopnia, że ich zdaniem odebranie sobie życia jest najlepszym rozwiązaniem. Kiedyś patrzyłam na to w inny sposób. Miałam wrażenie, że to głupota, że życie to najlepsze co może być. Z czasem życie pokazało mi więcej swoich sztuczek. Musiałam przyswoić zbyt dużą wiedze jak na kilka lekcji. Ono jest bezlitosne. Ma kontrole nad Tobą. Piszę Ci historie złożoną z miliardów przepłakanych godzin. Z setek momentów, w których udawałeś, że jesteś szczęśliwy. Zapytasz się po co to wszystko. A ja odpowiem Ci, że nie wiem. Może dla paru chwil, w których będziesz czuł się spełniony i wartościowy, ale w sumie to jest bez sensu. Wystarczy jedna zła myśl i zapominasz o boskim stanie, w którym wszystko jest możliwe. Wracasz do zdarzeń, które przyprowadziły Cię do miejsca, w którym już musisz zostać. Nie ważne jak bardzo chcesz się zmienić, nie interesuje Cię to, że za ścianą, może być ktoś kto się martwi, ktoś kto chce Ci pomóc. Dopóki nie zechcesz tej pomocy nie zobaczysz rezultatów. Nie raz spytali mnie po co się tnę. Nie wiedziałam jak mam im odpowiedzieć. To po prostu się dzieje. Uzależniasz się od tego. Powiedzą "ale robisz to świadomie". Tak, owszem. Wiem co robię i jakie będą tego rezultaty, ale nie cofam się przed tym. Znów biorę do ręki żyletkę lub nóż i tak właśnie wychodzi. Lubię to uczucie chociaż ciągnie mnie na sam dół. Sprawia, że spadam. Z dnia na dzień potrzebuje tego coraz bardziej... Tak jest. Nie poznasz tego stanu dopóki sam nie spróbujesz. Nie zrozumiesz jak bardzo to pomaga. Nie mam zamiaru Cię do niczego namawiać, ale nie oceniaj skoro nie wiesz co i jak.

_________________________________________________________________________
                                                                                                        
-Katty, musisz tam iść! - usłyszałam głos matki z salonu.-To twoja szansy by się wyleczyć!
-Bo co mi zrobisz?! Co obchodzi Cię moje życie?! Od zawsze chciałaś się nas pozbyć, mnie i Alex'a! Bardzo proszę, jego już nie ma. Skończ udawać idealną mamusię, którą nie jesteś i nigdy nie będziesz! - odpowiedziałam z tą samą agresją, z którą padło ostatnie zdanie.
-Naprawdę tak o mnie myślisz? Takie jest twoje zdanie o twojej własnej matce, która Cię wychowywała?- powiedziała tak cicho, że z trudem mogłam słyszeć wypowiadane przez nią słowa.-Która był...
-Nie wychowywałaś mnie! Nigdy nie było Cię na żadnym moim występie, na żadnym konkursie. Zawsze był tylko Tata i Alex. Zamiast nich mogłaś odejść Ty!
-Tak? Więc proszę, odchodzę.-wyszeptała, a łzy, które napłynęły jej wcześniej do oczu, teraz lekko spływały po jej policzkach.
- Nie oczekuj, że nagle poruszysz moje serce swoimi bezwartościowymi łzami. Po prostu odejdź. Nie mam zamiaru iść do psychiatryka. Tobie najwyraźniej zaszkodził bardziej niż innym.

___________________________________________________________________________

Wiem jaka jestem. Wybucham nagłymi atakami gniewu. Z uśmiechniętej dziewczyny mogę zmienić się w psychopatyczną, chcącą odebrać sobie życie wariatkę. To właśnie ja. Oceniacie mnie. Wyśmiewacie. Uważacie, że jestem inna. Nie, nie jestem. Jestem taka sama jak wszyscy. Chodzę. Piję. Jem. Imprezuje (sama ze sobą, tak najlepiej). Oddycham. Tylko, że moje powietrze jest inne. Ono mnie zabija. Wam jest potrzebne do szczęście, a mi do śmierci. Jedyne co nas różni to poglądy. Ja umiem mówić o swoich a Wy aby się przypasować zgadzacie się na wszystko. Robicie z siebie lalki. Każdy może Was wykorzystać, zniszczyć, podporządkować. A co Wy na to powiecie? Nic. Będzie siedzieć i milczeć by nie być odtrąconym. Gratuluje, serio. Boicie się być takimi jakimi jesteście? A może to lęk prze tym, że dla innych Was nie będzie? Staracie się być w grupie osób najlepszych, ale każdy tam jest zerem. Nie osiągniecie niczego. Oni kiedyś odejdą. Kopną Was w dupe, gdy nadejdzie odpowiedni moment. Oni coś zrobią ze swoim życiem, a Wy nadal będziecie częścią gówna, które musi mieć publikę by żyć.

niedziela, 19 stycznia 2014

XVIII

5 marca


"Pacjentka ma stwierdzoną depresje oraz stany lękowe.", "Nie powinna być teraz wśród ludzi", "Sądzę, że powinna zostać wysłana do szpitala psychiatrycznego na leczenie". Ludzie, serio myślicie, że nic nie słysze? Wiem, że mam problemy z głową, ale mnie to śmieszy. Da się żyć. Depresja? No i co z tego? Dobrze mi z nią. Stany lękowe? Da się je polubić. Robicie drame z byle czego. Skoro żyje to co za różnica jak? Tylko to powinno mieć dla was znaczenie. To,że jeszcze jakoś żyje. Myślicie, że to trudne? Wziąć żyletke i zabić się od tak? Nie kochani, to nie jest problem. Dajcie mi czas a wszyscy zrozumiecie prawdę. Tak, zwariowałam. Tak, jestem zdolna do wszystkiego. Tak, jestem winna za wiele rzeczy. Chcesz mnie za coś winić? Ok, ale najpierw spójrz na siebie. Zastanów się czy wiesz o sobie wszystko. Czy znasz swoje granice, ale te prawdziwe. Pomyśl czy dałbyś sobie radę w swoim własnym świecie, w swoim własnym koszmarze. Jesteś jedną z tych osób, które nigdy nie doznaly bólu. Myślisz, że wszystko będzie tak jak to sobie zaplanujesz. Wszyscy dokładają wszelkich starań, żebyś miał jak najlepiej, ale Ty masz to gdzieś. Chcesz coraz więcej. Zachłanność zaczyna Cię niszczyć. Nie umiesz już kontrolować swojego zachowania. Nie stawiasz sobie żadnych granic ani oporu. Bierzesz wszystko co możesz, wszystko co dają, ale nei dajesz nic w zamian. Masz już wszystko. Pieniądze, dobro materialne, czyjeś serce. A co masz w środku? Tam nie masz nic. Ktoś zamiast uczuć podarował Ci w prezencie pustke. Umiesz już z nią żyć. Możliwe, że pewnego dnia to Cię zaboli. Zdasz sobie sprawę z tego, że nie nauczysz się kochać będąc potworem, którym jesteś. Nie zrozumiesz czemu skończyło się tak a nie inaczej. Obiecuje, że ja wtedy wrócę. Powiem Ci prawdę. Wytknę każdy błąd tak jak kiedyś Ty mi. Zniszcze Cię skarbie. Dobije Cię przeszłością.

________________________________________________________________________

W końcu wiem co się stało. Znam całą historie. To było 26 lutego. Byłam wtedy sama. Lekarze mówią, że w moim organiźmie była duża dawka narkotyków. Mam wrażenie, że śniła mi się tamta noc. Jak zawsze, nikogo nie było w domu. Miałam wtedy prochy więc urządziłam sobie jeden z tych wieczorów. Połknęłam wszystko co miałam choć to nie była próba samobójcza. Nagle coś przede mną stanęło. Jego oczy były przepełnione były nienawiścią, a pozycja, w kórej stał przypominała moment przed atakiem drapieżnika. Skoczyło na mnie i całym ciężarem swojego ciała przygniotło mnie do podłogi tym samym odcinając dopływ powietrza. Powiedziało, że mam się zabić. To więc też poszłam zrobić. Po raz setny wzięłam żyletkę do ręki. Tym razem to było coś innego. Bałam się. Poczułam niemożliwy ból. Nie moglam tego robić, ale musiałam. Usłyszałam szept Alex'a "Nie rób tego"...Nie miałam wyboru. Wrócił tamten widok. Krew. Biel. Nicość. Potem chyba wróciła mama i urwał mi się film. Może zemdlałam, może odchodziłam już w tamtą stronę? Nie wiem. Może umierałam, choć nie tak jak chciałam.

sobota, 18 stycznia 2014

XVII

1 marca


Zaczyna się robić ciepło. Każdy zmienia sweter na luźny t-shirt, a ja się boje. Po raz pierwszy nie wiem co na to powie społeczeństwo. Powinnam olać, wiem. Boje się. Brak akceptacji był mi obcy. Mimo czasu, który upłynął, nie jestem pewna czy chce tak żyć. Może powinnam wrócić do normalnego życia? Do świata, który kiedyś stworzyli mi rodzice. Tam nie było tego wszytskiego. Nie było kłamstw, tajemnic, fałszywości. Miałam wszystko co potrzebowałam. Miałam brata, miałam najlepszego przyjaciela. A teraz jestem tutaj. Nie mam nikogo i nie mam nic. Moja stara "rzeczywistość" zmieniła się w istny koszmar. Nie mam przy sobie żadnego człowieka, ale COŚ innego już tak. Nawiedza mnie codziennie. Stoi naprzeciwko łóżka i zabija wzrokiem. Zna wszystkie moje lęki. Przez jego gardło przechodzą te słowa, które od dawna są ulokowane w mojej głowie. Śmierć, strach, depresja, bulimia, masochistka, samobójstwo. Ono mnie zna lepiej niż ja. Czasem chciałabym by to był tylko twór mojej, ale wiem, że to zupełnie co innego. To żyje i dzień i w dzień sprawia, że upadam coraz niżej. Sprawia, że musze się pociąć. Czuje się lepiej, gdy znów nie jem kilka dni tylko i wyłącznie bo to tak powiedziało. To straszne. Jest coś czego nikt nie umie pokonać. Kryje się wśród ciemności by złapać swoją ofiarę. Nie zabija jej od razu. Bawi się. Zaczynasz rozumieć, że to co się dzieje ma swoje powody. Kiedyś przyniesie rezultaty. Ty będziesz rezultatem. Masz możliwość przejść przez to lub poddać się na wstępie. Wybierasz sobie drogę, którą będziesz szedł całe swoje życie. Może być ono krótkie i męczące, krótkie, ale warte śmierci. Może być też pasmem zmartwień i błędów, których już nigdy nie cofniesz.Sam wybierz, które Ci bardziej odpawiada i dąż do tego by było tak jak chcesz.

___________________________________________________________________________

Mam dosyć szpitala. Wszystko jest przede mną ukrywane. Nie wiem jak chciałam się zabić i czy to prawda. Alex już mnie nie "odwiedza". Odszedł jeszcze dalej. Nie prowadzę z nim nocnych rozmów, które każdy uważał za chore. Oni go już nie widzieli. A dla mnie on był. Miałam w nich wsparcie mimo tego, że ludzie wciąż chodzili na jego grób. To było dziwne. Raniło mnie. Był i go nie było. Wspierał mnie choć nie żył. A może to działa jeszcze inaczej? Może on jednak jest tylko w mojej głowie. Może to ja już powinnam się leczyć. Może do reszty już zgłupiałam? Mam wiele pytań, ale co z tego skoro na każde odpowiada mi samotność? Cztery ściany zbliżają się do siebie, sprawiają, że nie mam czym oddychać. Powietrze staje się cięższe i przygniata mnie do łóżka. Nie mogę już złapać hastu powietrza. Odcinam się od życia. Znowu pojawia się nicość przed oczami. Nie wiem co się dzieje. Jest mi gorąco. Kręci mi się w głowie. W rogu stoi dziwna postać. Zabiera całą moją energie. Wysysa ze mnie życie. Umieram. Tak mi się zdaje. Nagle pomieszczenie wypełnia światło, a moje płuca działają tak jak powinny. Znowu jest dobrze. Będąc po raz drugi na krawędzi życia i śmierci, widzę, że ona mnie potrzebuje. Na mnie już przyszedł czas. Więc jest sens walczyć? Starać się? Łatwiej się poddać i zniknąć. 


piątek, 17 stycznia 2014

XVI

Przepraszam za moją nieobecność. Miałam ostatnio dużo nauki, ale biorę się znowu do roboty :)

----------------------------------------------------------------------------------------------

27 lutego



Czytałam ostatnio mój pamiętnik z zeszłego roku. Tak wiele rzeczy się zmieniło. Większość moich starych "wartości" straciło jakiekolwiek znaczenie w moim życiu. Pewnego czasu nawet była osoba, którą kochałam. Wyobrażacie to sobie, Katty z sercem i uczuciami?! W każdym bądź razie. To było coś. Byłam wtedy tak bardzo szczęśliwa. Każdy to widział. A teraz? Teraz tego już nie ma. Nie ma nikogo, kto ogrzewa moje serce w wyjątkowo mroźną zimową noc. Kogoś kto jest koło mnie kiedy odnoszę sukcesy lub przechodzę przez porażki i załamania. Nie ma kogoś, kto mógł  zmienić cały mój plan dnia przez jednego sms-a o treści "Kochanie, potrzebuje Cię, przyjedź". Nie mam powodu dla mojej egzystencji, która przypomina ciemny pokój, który od dawna jest odcięty od rzeczywistości ciężką, czarną kotarą. Zastanawiam się, czy pamiętasz nasze wspólne plany? Wiesz, że były osiągalne? Każdy z nich. Nie obiecywaliśmy sobie wieczności, ale bycie w ciężkich chwilach. Mieliśmy być razem dopóki starczy nam sił. Skończyło się inaczej, serio. Mieliśmy w sobie tyle energii, której nie miał nikt inny. Mieliśmy miłość, której nie dało się opisać żadnymi słowami. Dla Ciebie to było za mało. Za bardzo ciągnęło do ćpania. Od zawsze mówiłam, że to niszczy każdego, nawet najlepszych. Zawsze mówiłeś, że się czepiam. Wszystkie błędy, słowa, gesty. Odchodzą w zapomnienie. Tego już nie ma. Nie będzie. To nie jest tak, że tęsknie. To zajmuje część mojego serca. Nawet nie wiesz jak często ono pęka. Za każdym razem gdy myślę. Tak to działa. Coś było i czegoś nie ma. Nie wiesz co masz dalej robić, nie wiesz jak masz dalej żyć. To jest miłość. Raz jest, raz odchodzi. Tylko ta prawdziwa zostaje i rozrywa Cie na kawałeczki. Wypełnia od środka sprawiając, że wszystko inne traci sens. Czasem się  tym gubię. Idę przez korytarz wspomnień, cofając się do miesiąca kiedy to się zaczęło. Zmieniłeś mnie. Nie wiem tylko czy na lepsze czy na gorsze. Boję się nawet tej odpowiedzi. Mam wrażenie, że Ty mnie po prostu zniszczyłeś. Odebrałeś to co miałam by w zamian dać, nic. Nie dałeś mi nic. Wiesz co to znaczy być pozostawionym z niczym? Wątpię. Zabierasz wszystko. Najgorsze jest to czego "uczysz". Człowiek zapomina o sobie by dać swojej "połówce" jak najwięcej. A co się dzieje jak ta druga osoba nie docenia tego co ma? A ma wiele, ma wszystko. Nagle odchodzi. Zamyka ten rozdział. Idzie jak zwycięzca. Dostał to co chciał. Ty jesteś zwycięzcą. Ja siedzę sama na zimnej podłodze z żyletką w ręce. Z prochami przed sobą. I biorę z Ciebie przykład. Ja się zabijam.

____________________________________________________________________________

Cały czas wszystko jest za mgłą. Nie wiem co się dzieje, gdzie jestem. Moja mama płacze. Pełno ludzi biega dookoła mnie. Mam wiele pytań w głowie, ale żadne nie przechodzi mi przez gardło. Nie mogę mówić. Boje się. Widzę Alex'a.

-Alex, gdzie jestem?!
-Jesteś bezpieczna Katty, już nie długo znowu będziemy razem.
-O czym Ty mówisz?!
-Umierasz. Chciałaś się zabić. Oni teraz ratują twoje życie a jedyne co jest ważne to czy zrobisz jeden krok w prawo lub w lewo. Wystarczy, że podejdziesz do mnie i będziesz tutaj. Odejdziesz krok do tyłu i wrócisz tam. Wybieraj.
-Nie mogę, nie teraz. Nie mogę odejść. Muszę poznać odpowiedzi na wiele pytań. Pomóż mi stąd wyjść. Proszę!
-Jeden krok w tył Katty, jeden krok w tył.
-Nie odchodź!
-Sama tak wybrałaś. Spotkamy się nie długo, cześć.

Nagle się obudziłam. Znowu byłam w szpitalu. Moje ręce wyglądały normalnie. Nikt mi nie chciał mówić co się tak naprawdę stało. Wszyscy byli dziwni. Milczeli. Mama nadal płakała. Nadal ludzie biegali wokół mnie. Było ich pełno, ale ja byłam sama. Chociaż może nie do końca...

wtorek, 14 stycznia 2014

XV

24 lutego

Strach. Uczucie, które dzień w dzień wyżera mnie od środka. Każdego ranka wraca od nowa by siać zamęt w mojej głowie. Jest jak bestia. Rozdziera Cię na kawałki. Zostawia gdzieś w ciemnym zaułku. Zostajesz sam. Nie jesteś w stanie poskładać się w całość. Idziesz przez puste ulice miasta, które kryje coś przerażającego. Nie umiesz nawet opisać tego co czujesz. Boisz się postawić jakikolwiek krok, wiedząc, że w otchłani ciemności, może kryć się siła, której nie jesteś w stanie pokonać. Zdajesz sobie sprawę, że nie ważne jak silny fizycznie lub psychicznie jesteś, ono jest od Ciebie silniejsze. To jest właśnie strach. Nieprzewidywalne coś, siedzi w sumie tylko w naszej głowie. Nie może nas skrzywdzić, ale to robi.

__________________________________________________________________________

Samotność. Każdy ją opisuje inaczej. Dla jednych to brak osoby obok w danym momencie. Dla drugich, samotność to brak jednej, konkretnej osoby. Wiecie czym dla mnie jest ten stan? To coś zupełnie innego. To brak jakiejkolwiek osoby, która będzie dla Ciebie. Brak kogoś kto będzie mógł zrobić dla Ciebie naprawdę dużo. Samotnym można być nawet w tłumie, bardzo zatłoczonej sali lub ciasnym pomieszczeniu. Jeżeli nie masz nikogo, kto będzie twoim wsparciem, jesteś samotny. To nie jest momentowe. To ciągnie się przez jakiś czas, nie umiesz określić jej długości. Czasem wykańcza Cię od środka. Bo tak jak nikt nie jest wsparciem dla Ciebie, tak Ty nie jesteś pomocną ręką dla nikogo. Jesteś niepotrzebny. Starasz się sobie wmówić, że to przejściowe, ale to nie minie od tak. W końcu się do tego przyzwyczaisz. To będzie normalne. Nie będziesz miał towarzysza do rozmów. Nie będziesz miał przyjaciela obok. Nie będziesz miał z kim dzielić swoich pasji. Z kim będziesz dzielił radość, smutek? Z nikim. To będzie już na porządku dziennym, tylko Ty i 4 puste ściany. I chociaż to uczucie zabija każdego od środka, z czasem staje się nieoddzielną częścią życia.

__________________________________________________________________________

Pewnie nie wiesz po co opisuje te uczucia, już Ci tłumaczę. Mogę się założyć, że połowa ludzi już dawno zapomniała co to prawdziwa samotność i strach. Jedyne co oni znają to kłamstwa, w których już sami się gubią. Przestali już dawno bać się czegokolwiek. W sumie po co? I tak nikt im nie wymierzy właściwej kary. Są bezkarni wobec rzeczy, które robią choć nie powinni. Za każdym razem kończy się tym samym. Niczym. Nie widzą w sobie błędów. Nie rozumieją tego. A co z samotnością? Nie dostrzegają jej. Mają ze sobą całe stado tępej publiki, która bacznie śledzi ich życie ich każdy krok. Czym w takim razie mogłaby być dla nich samotność?

poniedziałek, 13 stycznia 2014

XIV

22 lutego 2014

                              CHCICAGO TRIBUNE


 Coraz więcej nastolatków z Chicago i jego okręgów ginie w niewyjaśnionych okolicznościach. Czyżbyśmy mieli do czynienia z seryjnym mordercą? Apelujemy do wszystkich rodziców i ich dzieci by po 23 byli już w domach. Już od dawna nie mieliśmy do czynienia z tak "perfekcyjnym" mordercą. 
"-Panie policjancie, co macie zamiar zrobić by sprawdzić, że Chicago znów będzie bezpieczne?
 -W tym momencie nie możemy za dużo zrobić, jednak staramy się patrolować całe miasto. Robimy wszystko co w naszej mocy."
 Tak wypowiada się na ten temat policja. Mamy nadzieje, że wkrótce wszystko wróci do normy. Prosimy o zachowanie szczególnej ostrożności

___________________________________________________________________________

Nie będą w stanie wpaść na to, kto stoi za tym wszystkim. Dla mnie samej ta zagadka jest nie do rozwiązania. To z pewnością nie są przypadkowe osoby. Wiecie co ich łączy? Jedna, wspólna szkoła. To musi być ktoś z wewnątrz. W końcu po co ktoś obojętny na to wszystko miałby się tak angażować? Ci ludzie płacą za swoje błędy. Za każde obraźliwe słowo, za każde złe spojrzenie, za to co zrobili a nie powinni. Możecie mówić, że to surowa kara, ale moim zdaniem to i tak litość. Człowieka trzeba niszczyć psychicznie. Wtedy bierze cały ciężar na siebie i jest 97% szans, że nie da rady. Musisz to umieć zrobić dobrze. Najpierw powoli. Wyciągasz na jaw jakieś drobne fakty. Robisz to do momenty, gdy ofiara jeszcze ma chęci do życia. Potem dobijasz ją psychicznie. Mówisz całą prawdę, wytykasz jej wszystko co zrobiła. Odchodzisz. Zostawiasz ją samą. Ona nie wie sama co ma robić. Załamuje się. Samotność. Bezradność. Bezsilność. Stres. Depresja. Tym o to sposobem zabiłeś swoją ofiarę. Jej już nie ma. Jest fizycznie, ale nie ma duszy. Czymkolwiek to jest, nie ma nic w środku. Tam już nie ma uczuć. To jest dopiero zabójstwo. Gdy ciało nie ma nic co czyni go choć trochę człowiekiem. To gorsze niż śmierć. Po zgonie nic nie czujesz. Będąc pustym wewnętrznie czujesz nicość. To dobija jeszcze bardziej.

_________________________________________________________________________

Nie potrzebuje nic więcej, tylko miłości, szczęścia, przyjaciół i celu w życiu.
Nie potrzebuje nic więcej tylko żyletki w dłoni.


-A jak z Austinem?
-Nie ma go.
-Jak to...?
-Odszedł, na zawsze. Nie wróci już nie tym razem. Nie dam mu znowu wejść do mojego serca. Nie pozwolę mu mnie zranić. 
-Ale kochasz go prawda?
-Kocham, ale czy to coś znaczy? Nic nie znaczy. Muszę iść dalej i zapomnieć.
-Nie zapominaj o czymś co choć na moment dało Ci szczęście.
-Dobranoc Alex.
-Jak zawsze cześć....                                                                                    

niedziela, 12 stycznia 2014

XIII

18 lutego


Mam wrażenie, że coś się zmienia. Daje już sobie spokój z większością spraw, które kiedyś były ważne. Coraz więcej osób patrzy na mnie jak na odmieńca. To mnie już nie boli. W końcu mają racje. Jestem inna. Nie pasuje do nich. Powinnam odejść, ale musze każdego z nich zniszczyć. To jest kara. Jeżeli ktoś niszczy Ciebie, Ty niszcz go. Ludzie to ludzie. Udają, że mają uczucia, ale prawda jest taka, że gdyby mogli zabiliby każdego. To nie jest kwestia chorej psychiki czy stresu. Tak działa dzisiejsze społeczeństwo. Wystarczy jeden zły ruch, gest czy spojrzenie a już trafiasz na czarną listę. To mnie śmieszy. Oni nie umieją rozmawiać. Nie wiem skąd to się wzięło. Ta cała nienawiść. Kiedyś jej nie było. Było o wiele lepiej. Każdy mógł sobie pomóc. Nie było podziału na lepszy czy gorszy. A teraz? Teraz mam wrażenie, że wpadłam w największy syf, który sami sobie tworzymy. Potem wszyscy się dziwią ile osób odbiera sobie życie. Zapraszam do mojego życia. Jeżeli przeżyjesz jako ja 3 dni, jesteś mistrzem.

_________________________________________________________________________

-Powiesz mi jak to było?
-Ale z czym?
-Z tatą. Tak jak napisałeś w pamiętniku. Możliwe, że mama kazała go zabić...
-Wiesz. To ciężkie go wytłumaczenia. Nie wiem czy masz na to siłę patrząc na to, że jest 1 w nocy.
-Codziennie tak rozmawiamy. Już się przyzwyczaiłam.
-No dobra. To był 16 kwietnia 2012. Usłyszałem jak mama gadała z tatą i on powiedział, że na ostatnim spotkaniu integracyjnym był na tyle wstawiony, że zdradził z ją jakieś swoją koleżanką. Wiemy jaka nasza matka jest. Nigdy nie była zrównoważona psychicznie. Kilka dni później widziałem na jej biurku jakieś papiery. Wynajęła kogoś, kto zastrzelił ojca. O to cała historia.
-Nie wierze w to wszystko, ale z drugiej strony, po co miałbyś kłamać...
-Nie myśl o tym. To już przeszłość.
-Idę spać. Dobranoc.
-Katty...
-Odejdź! Nie mam siły. Po prostu odejdź...
_______________________________________________________________________

Prawda ma w sobie coś co zabija. Mimo tego, że szczerość popłaca nie chciałabym znać wielu rzeczy. To jest po prostu za dużo. Ciężar, który na nas spada w danym momencie może być zbyt wielki i przycisnąć Cię do ziemi. Mówią, że szczerość popłaca, ale nie wiem czy ktoś stwierdził, że są przypadki, w których zabija. Mam wrażenie, że nie. Zawsze pokazuje się tą lepszą stronę. Mało kto lubi mówić o wadach w taki sam sposób jak o zaletach. A szkoda. W końcu człowiek to nie tylko te dobre rzeczy, to też pasmo złych nawyków i błędów, które sprawiają, że jesteśmy żywi. Sądzę, że każdy staje się idealny po śmierci, przecież wierzymy, że wtedy już dany człowiek jest święty, jego winy są odkupione a my nie mamy prawa mówić o nim złego słowa i wracać do przeszłości. Zawsze chciałam być idealne. Patrząc na to, że idealna znaczy martwa zaczynam naprawdę poważnie zastanawiać się nad tym kiedy trafić do grona osób perfekcyjnych i nieżywych. Chyba to się stanie już wkrótce. W końcu trzeba zapłacić należytą cenę za bycie człowiekiem bez wad.

sobota, 11 stycznia 2014

XII

11-16 lutego


Dni mijają monotonnie. Codziennie o północy rozmawiam z Alexem. Nie wiem czy to normalne. W końcu on nie żyje, ale wtedy jest mi lepiej. Godziny są o wiele weselsze, gdy mam go obok. Tak bardzo tęskniłam za jego czekoladowymi oczami, które pokazywały wszystkie jego uczucia. Byliśmy sobie bardzo bliscy. Nie wiem czy coś mogło to zniszczyć. Ostatnio zasnęłam pod wpływem jego cichego, uspokajającego i kojącego głosu. Zawsze będzie dla mnie najważniejszy. 

-Czemu Ty się tak naprawdę ciąłeś? 
-To ciężkie do wytłumaczenia. Czasem nie miałem innego wyboru. Coś mi kazało to robić. Nie głos wewnętrzny. Czułem czyjąś obecność, która nie wiem czemu zadawała mi ból psychiczny. Czymkolwiek to było za każdym razem powtarzało mi, że tego potrzebuje. Jak nie to było milion innych powodów mała.
-Jakie były te powody DUŻY?
-Na pewno nieszczęśliwa miłość. Potem....ehh. Ćpanie. Każdy zjazd do tego doprowadzał. Czułem się źle bo przez tyle lat ten frajer bił naszą mamę i mnie. Bałem się, że skrzywdzi Ciebie. 
-Nigdy byś na to nie pozwolił...
-Ale sam to zrobiłem. Tak bardzo Cię zraniłem, zostawiłem tutaj... Przeze mnie się tniesz, bierzesz w żyłę. Wiesz. To była jedyna myśl kiedy chciałem to zrobić, kiedy chciałem się zabić. Bałem się o Ciebie. Nie wiedziałem czy dasz sobie radę. Przepraszam Cię. Mój błąd odbił się na Tobie. Nawet nie wiesz jak bardzo za Tobą tęsknie. Nie jesteś w stanie wyobrazić sobie jak bardzo pusto mi bez Ciebie po tamtej stronie. Tak bardzo Cię przepraszam...
-Ej, nie płacz...jest już ok. Wracasz do mnie co noc. To jest najważniejsze. Mogę Cię zobaczyć, usłyszeć. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. Bez Ciebie, nie wiem jak to opisać. Bez Ciebie się nie da normalnie żyć. Proszę, nie zostawiaj mnie znowu...

_________________________________________________________________________

Nie daję tak rady. Nie ma tutaj już dla mnie miejsca. Było, kiedyś. Teraz nie mam nic. Jestem zniszczona, zepsuta, niepotrzebna, bezużyteczna. Widzę to czego nikt inny nie widzi. Modle się o lepsze dni, ale nie dostaje żadnej odpowiedzi. Liczyłam, że kiedyś mi przejdzie, że będzie lepiej. Może za dużo od siebie wymagam, może to za mało czasu, ale ja już nie chcę żyć. Straciłam każdego. Przepraszam was wszystkich...ale to moje ostatnie dni tutaj. Nie wiem jak mam prosić o pomoc. Nie pójdę do mojej matki. Ona nic nie zrozumie. Powie, że mi przejdzie. Czasem w ogóle nie wierze w to, że ona go kiedyś kochała. Tak szybko dała sobie radę, że nikt tego nie pojmuje. Da sobie radę jak ja odejdę. Przepraszam, serio.

_________________________________________________________________________

Znasz to uczucie? To, gdy wchodzisz do szkoły a każdy się na Ciebie gapi. Kiedy z popularnej dziewczyny zrobiła się chora psychicznie wariatka. To wypala Ci dziurę w całym ciele. Czujesz jak ich oczy przenikają w głąb Ciebie i zjadają Cię krok po kroku. Oni chcą twojej śmierci bardziej niż Ty. Twoi "przyjaciele" nie robią nic. Stoją i patrzą. Czemu tak jest każdemu na rękę? Zostawić kogoś gdy ten ktoś ma problem? Tak robi każdy. Nawet twoi najbliżsi. Nie możesz ufać nikomu. Oni Cię w końcu dopadną i zabiją. To będzie twój koniec i chcąc czy nie chcąc musisz to zrozumieć.

XI

11 lutego


-Katty, pamiętasz co mi obiecałaś? Miałaś nigdy nie stoczyć się tak jak ja. Miałaś stać na szczycie a nie przegrywać życie. Miałaś nie iść w moje ślady...
-Alex a pamiętasz swoje słowa? Obietnice, które mi złożyłeś...? Miałeś być na zawsze. Mówiłeś, że skończysz z ćpanie, z cięcie. Obiecywałeś mi to wszystko a na koniec i tak się zabiłeś. Nie ma Cię. Zostawiłeś mnie tutaj a sam okazałeś się tchórzem. Nie wierze w twoją miłość do mnie. Gdybym była dla Ciebie na tyle ważna...nie postanowiłbyś odebrać sobie życia. Walczyłbyś.
-Ale Ty nic nie rozumiesz. Nie wiesz co się działo.
-Nigdy mi nie mówiłeś. Odtrącałeś mnie od siebie. Za każdym razem gdy chciałam Ci pomóc, Ty kazałeś mi się odwalić.
-Przepraszam. Przepraszam za swoje zachowanie. Ale nigdy nie byłem typem osoby, która chciała prosić o pomoc. Wolałem Cię odtrącać, mając nadzieje, że... że odpuścisz.
-Nie odpuściłabym nigdy, ale to już nie ma znaczenia. Jestem teraz sama, rozumiesz? Nie mam nikogo.
-Masz mnie. Spotkajmy się tutaj jutro o północy.
-Tutaj to znaczy gdzie?
-W twojej głowie kochanie. Wszystko co się dzieje jest wytworem twojej wyobraźni.
-Do jutra bracie.
_________________________________________________________________________

Nie mogłam w to uwierzyć. Widziałam go. Słyszałam jego głos. Znów mogłam spojrzeć w jego oczy. Czy to prawda? Czy to tylko wytwór mojej chorej wyobraźni? Naprawdę nie wiem. Już sama się gubię. Zawsze był mi najbliższą osobą. Kochałam go jak nikogo innego. Był dla mnie oparciem w każdej ciężkiej chwili. Dzieliłam z nim swoją radość i smutek. Razem mieliśmy spełniać swoje marzenia. Mieliśmy stawiać każdy krok razem. Choć wokół nas było wielu ludzi, my byliśmy zdani tylko na siebie. A teraz? Nie ma go. Moja samotność przenika w każdą sekundę mojej egzystencji, która wyblakła. Będąc pozostawionym samym sobie nie wiesz co masz robić. Nie masz kogoś kto Ci pomoże. Często musisz sam przebijać mur problemów, które przygniatają Cię do ziemi tym samym zabierając Ci oddech. Najgorsze są noce. Czasem mam jakichś "gości" a czasem jestem w pustym pokoju. Dookoła mnie jest ciemność. Pod jej osłoną wylewam łzy smutku i tęsknoty. Mam żal do siebie bo go nie uratowałam, ale jak miałam to zrobić? Było za późno. Jego żyły był już podcięte. Ciało zostało pozbawione znacznej ilości krwi. Oddech się zatrzymał. Serce przestało bić. Życie człowieka jest kruche. Wystarczy jeden błąd. Jeden zły ruch i wszystko się psuje. Jesteś na cienkiej granicy między światem żywych a tym co zwą rajem po śmierci. A co jak tam nic nie ma? Umierasz i tyle. Ktoś pochowa Cię do grobu, zakopie 2 metry pod ziemią i tyle. Twoja historia się skończy. Może dusza odchodzi tak samo jak reszta? Obumiera. Nic nie ma. Z Ciebie nic nie zostaje.
_________________________________________________________________________

Po raz pierwszy się tak o kogoś boje. Austin nagle zniknął. Ale na zbyt długo. Co jeżeli sobie coś zrobi? Czyżbym w końcu kogoś pokochała? Nie. To nie możliwe. Na pewno nie. Jesteśmy przyjaciółmi od dawna, chociaż ostatnio coś się zmieniło. Nadal jest dla mnie ważny, jest dla mnie jak brat. Ja nie umiem kochać. Nie wierze w to uczucie. Jest przereklamowane. No chyba, że miłość do żyletek. Tak, to jest na zawsze. Ale nie do drugiego człowieka. W każdej chwili może odejść i Cię zranić. To pospolite wśród naszej rasy. Zostałam opuszczona raz. Więcej nie potrzebuje.

piątek, 10 stycznia 2014

X

8 lutego


Po ostatniej akcji chcą mnie wysłać do psychiatryka. Okazuje się, że przeczytanie mojego pamiętnika nie jest takie trudne. Moja mama w końcu zrozumiała, że wiem o wielu rzeczach. Po raz pierwszy się o mnie martwi, ale ja mam to gdzieś. To co się ze mną dzieje nie jest czystym przypadkiem, zbiegiem okoliczności. Ogólnie nie wierze w przypadki. To musi mieć jakiś sens. To, że siedzę teraz na zakrwawionym łóżku będzie miało jakiś skutek. W sumie to śmieszne, że moja własna matka chce mnie wysłać do szpitala dla obłąkanych skoro sama tam siedziała przez rok bo miała regularne próby samobójcze. Chce mnie wysłać do miejsca, w którym jeszcze bardziej zwariuje. Tam nie ma nic. Są puste ściany. Łóżka szpitalne, na których tak wiele osób odbierało sobie życia, na których już nie wytrzymywali tego bólu, który codziennie im zadawali lekarze. Nie chcę być zamknięta w chłodnym pomieszczeniu, w którym nie będę sama. Oni nadal tam są. Każdy z nich, każdy kto odebrał sobie życie, podciął żyły, skoczył z okna, nie wiadomo jakim cudem przedawkował proszki. Nie, nie mówię o wszystkich szpitalach. Mówię o jednym, konkretnym. Nie mam zamiaru tam nawet wchodzić.
________________________________________________________________________

Minął miesiąc i 2 dni. Nie byłam nawet wstanie pójść na cmentarz. Mimo wszystko, to za mało czasu. Przestałam czytać jego pamiętnik. To boli bo nic nie widziałam. Nie zdążyłam mu pomóc. Teraz sama robię to samo, ale...chce z tego wyjść. Wiem, że są na to nikłe szanse bo za bardzo mnie do tego ciągnie. Nie umiem przeżyć dnia bez żyletki. To mnie wycisza. Przykładam ją do swojej delikatnej skóry. Wystarczy, że lekko ją nacisnę i przejadę wzdłuż nadgarstka. Zatrzymuje się na moment. Widzę powoli wypływającą krew. Nagle ta złość i smutek mijają. Wszystkie postacie opuszczają moją głowę. Nie słyszę żadnych szeptów. Jestem wolna. Jestem w stanie zrobić wszystko i wiem, że nikt nie byłby wstanie mnie powstrzymać. Potem odczekam 15 minut i zacznę wciągać kreski. Poczuję ten stan, którego już od dawna nie ma w moim życiu. Będę pewna siebie.. Na te 40 minut nie będę miała żadnych ograniczeń. Wszystko się zmieni. Mój stres spadnie do zera a smutne wspomnienia odpłyną jakbym nigdy nie musiała z nimi stanąć twarzą w twarz. Poziom dopaminy w moim organizmie wzrośnie i już nie będę miała łez w oczach ani pustki w sercu. Będę szczęśliwa.
_________________________________________________________________________

Austin się do mnie nie odzywa. Znalazł sobie nowych przyjaciół. Jedyny problem jest w tym, że mnie zostawił ,ale trudno. Tak bywa. On potrzebuje przyjaciół od ćpania a ja ich nie potrzebuje. Jestem samotnikiem. Jakoś tak wyszło. Nie potrzebuje ślepego tłumu podążającego za mną bo nie jestem dobrym przewodnikiem. Zawsze się gubiłam. Zawsze wolałam chodzić na skróty, ale szłam 2 razy dłużej. Zawsze musiałam dopiąć swojego, nawet jeżeli to było złe. I wyobraź sobie teraz, że 50 osób bierze ze mnie przykład? Liczba samobójców i psychopatów wzrosłaby wyjątkowo szybko.

 

IX

                                               2 lutego

Odpłynęłam w głęboki sen. Moje łóżko po raz pierwszy stało się bezpiecznym miejscem, którego nie miałam od bardzo dawna. Nagle jeden z moich starych porcelanowych aniołków spadł z półki, wybudzając mnie w pięknego snu, którego już nie pamiętam. Postanowiłam wstać i posprzątać rozbite, idealne i blade ciało figurki. Nie mogłam się nawet ruszyć. Miałam wrażenie, że coś mnie trzyma. Czymkolwiek to było miało wiele siły. Naciskając na moje ramiona, przyciskało mnie do łóżka. Moje oczy widziały lekki zarys kontur, które nie przypominały ludzkiego ciała. To wyglądało jak demon. Na chwilę poczułam wolność i szybko włączyłam światło. To co zobaczyłam wprawiło mnie w osłupienie. Czułam strach. Jego lub jej postawa przypominała jakiegoś mutanta. Ręce, jeżeli tak to można w ogóle nazwać, były wykręcone a na ich końcu można było dostrzec szpony, którymi spokojnie mogłoby mnie zabić. Kolor skóry, był wyjątkowo...biały? Tak. Był biały. Nie jestem do końca pewna nawet jak to opisać. Wydawałoby się, że stojący przede mną organizm od dawna nie widział słońca. Nie miał żadnej styczności z jego promieniami. Gdy "potwór" się wyprostował, mogłam dokładnie zobaczyć wszystkie żebra i kręgi. Twarz przypominała.... Nic nie przypominała. Oczy były puste, całe czarne. Ukazywały prawdziwe zło i szaleństwo. To był wzrok psychopaty. Jednak mogłam dostrzec coś więcej w tej otchłani. Tak była bezradność, bezsilność, która pokazała mi jak nisko ten "ktoś" upadł. Wpędził się w najgorszy syf w jaki mógł. Zgaduje, że historia była podobna do mojej. Najpierw stan lękowy, który przerodził się w czyste szaleństwo. Potem było coraz gorzej. Cienie, szepty. Czasem już nawet przypadkowy przechodzeń zdawał mi się być winny temu wszystkiemu. Moje rozmyślania przerwało nagłe "pomóż". Przeszły mnie dreszcze. To był przeraźliwy, wysoki, zdarty głos. Zobaczyłam łzę na policzku gościa. Gdy chciałam podejść bliżej, pomóc mu. Zniknął. Zostałam znowu sama wśród 4 ścian. Nie wiedziałam co się stało. Może zobaczyłam śmierć. Tą piękną i upragnioną przeze mnie śmierć. Nie wiedziałam co mam robić i co myśleć. Może zwariowałam? Może cały bieg wydarzeń jednak mnie niszczy psychicznie?

______________________________________________________________________

Stawiam kolejny krok gdzieś na dachu i już nie wiem co się dzieje. Czuję podmuch wiatru, który rozwala moje idealnie ułożone włosy. Moje serce zaczyna bić o wiele szybciej. To chyba przez tą adrenalinę. Stoję na dachu 30-piętrowego wieżowca i spoglądam w dół. Wiesz co tam widzę? Ludzi. Oni śpieszą się by mieć wszystko, ale nie mają nic. Siedzą w swoim samochodach i jadę w wyznaczone miejsce, na kolejne wyznaczone spotkanie. Biznesmeni zarabiają grube miliony rocznie, gdy inni ledwo wiążą koniec w końcem. I to nie jest dobra rozkmina na noc. Nie kiedy nie chcesz żyć. Nie gdy twoje nadgarstki znów są zapisane nową historią. Twoje ciało cierpi, ale dusza jest szczęśliwa. Umysł jest wolny od agresji. Zaśnij. Pozwól śmierci robić swoje.
________________________________________________________________________

Nie mogłam spać po ostatniej nocy. Za każdym razem gdy zamykam oczy widzę swoją własną śmierć. Dla mnie wygląda tak jak mój nieoczekiwany gość. Mimo przerażenia zdaję sobie sprawę z jej piękna. Zbiera cicho swoje żniwo. Zabiera Ci wszystko co miałeś. Podziwiam jej wspaniałomyślność. Tak rzadko się myli w swoich planach. W sumie ja mam plan dla siebie. Z rana jak zawsze wstanę, ale nie zaćpam. Pójdę do szkoły. Nie odezwę się do nikogo. Napiszę 3 listy. Jeden dla mamy, drugi dla Austina'a a trzeci będzie w mojej głowie. Pozostanie w moim umyśle a potem wyrecytuje go Alexowi. Powiem mu o tym jak jest w Chicago. Opowiem mu o jego żałosnych kolegach, których zawsze obgadywaliśmy, gdy zostawaliśmy sami. Ale na ostatni dzień życia mam o wiele więcej atrakcji. Zobaczę mojego ukochanego przyjaciela i go przytule. Powiem mu, że wybieram się w długą podróż. Odejdę. Te wszystkie fałszywe blondynki dowiedzą się co o nich sądzę. Biedactwa, będą musiały nakładać kolejne 3kg tapety na swoje i tak krzywe mordy. A Ci faceci, którym łamałam serca? Zrobię to jeszcze raz. Potem spełniona wrócę do domu wiedząc, że wszyscy przeze mnie cierpią tak jak ja cierpiałam przez nich. Wezmę w żyłę. Pogadam z moimi kochanymi przyjaciółmi, których nie ma. Potem przeczekam większość zjazdu myśląc co jest nie tak we mnie, w moim życiu. A nad ranem przyłożę sobie lufę do skroni. Zabijając się, obudzę całe miasto. Będą patrzeć na upadającego anioła. Pokaże im prawdziwą bestie. 

czwartek, 9 stycznia 2014

VIII

30 stycznia
Codzienna rutyna jest trochę przytłaczająca. Wstanę rano. Pójdę do łazienki, ogarnę się. Wrócę do pokoju. Wciągnę kreskę na dobry początek dnia i jakoś będzie. Najgorsza jest świadomość, że nie cofnę czasu. Wiem, że mam problem, ale to mi nie przeszkadza. Nie widzę nic złego w ćpaniu. Mam dobry humor. Chce mi się wtedy żyć, to chyba najważniejsze, sama nie wiem. Z zamkniętej w sobie dziewczynie budzi się coś innego, nowego. Nagle nie czuje stresu, smutku, tych różnych, negatywnych uczuć, które towarzyszą mi od 6 stycznia. Myślicie, że jakim cudem ja w ogóle wychodzę z domu? Po kokainie mam tą pewność siebie, której mi brakuje. Żyje w swoim wyimaginowanym świecie. Tutaj jest inaczej. Ćpanie jest na porządku dziennym. Chociaż chce stąd uciec to nie umiem.
______________________________________________________________________
Moja mama chyba coś podejrzewa. W końcu tylko idiota nie zauważy rąk w ranach, które są wyjątkowo głębokie, ale na swój sposób piękne. Dopiero teraz dziwi ją moje zachowanie. Nie raz słyszała jak gadałam z kimś kogo nie było. Ona po prostu nic nie wie. Nie wie gdzie wtedy jestem. Co robię. Nie ma żadnego pojęcia kto towarzyszy mi w mojej głowie. Wracając do pamiętnika mojego ukochanego braciszka… On wiedział o wszystkim. Mój ojciec znęcała się nad moją matką, aleteż i nad nim. Nigdy nie rozumiałam skąd Alex miał tyle siniaków. Tak było odkąd pamiętam. Bił go. Za nic. Był chory psychicznie. Miał tak samo napady agresji jak ja. Nie umiał się pohamować. Wypełniał go gniew. Był szaleńcem. PSYCHOPATĄ. Tak się zas­ta­nawiam czy nie jes­teśmy częścią ja­kiejś ko­medii pi­sanej przez psychopatę.Ciągle zmieniajże się wydarzenia działają niekorzystnie na mój stan psychiczny. W oknach widzę ludzi, którzy oszaleli. Stoją na krawędzi parapetu nie wiedząc czego chcą. Życie ich przerasta. Dla nich nie ma miejsca. Oni muszą odejść bo społeczeństwo nigdy ich nie rozumiało. A co będzie jak skoczą? Wtedy ludzie zaczną płakać i zadawać pytania. Każde samobójstwo je ze sobą przynosi. Każdy zgon jest owiany tajemnicą, która ma słodki smak. Nie wszyscy ją rozwiążą. Połowa umrze ze strachu. Druga sama zacznie skakać z okien.

VII

                  27 stycznia
Krzyczałam i biegłam. Byłam gdzieś. Sama nie wiem gdzie to było. Znowu widziałam go w tym miejscu. On żył, był koło mnie. Co boli najbardziej? Że to wytwór mojej chorej wyobraźni. Toco jest w mojej głowie. To co siedzi w najgłębszych zakamarkach mojej psychiki, jest czymś nieprzewidywalnym, niebezpiecznym. W ostatnim czasie stanowię sama dla siebie zagrożenie. W sumie, to nie jest coś nowego. Najgorsze są momenty, gdy nie mogę nad sobą kontrolować będąc wśród ludzi. Nie boje się tego co pomyślą, boje się tego co zrobię. Ciągle mam przy sobie żyletkę. Miewam coraz częściej ataki agresji wobec wszystkiego. Wobec swojego ciała, wobec innych ludzi. Może jednak wariuje? Może ja już wysiadłam? Może nie powinno mnie tu być? Mam wiele planów na przyszłość. Wiele perspektyw, z których nie skorzystam bo nie chcę skończyć jak moja matka. Po co mi ta cała fortuna? Najdroższe rzeczy, skoro nie mam spokoju. Został mi wyrwany tak jak moja dusza. Tak jak ciało bez duszy, tak życie bez spokoju. Nie da się długo pociągnąć. Moi najbliżsi sądzą, że potrzebuje psychologa. A co jak ja go nie chcę? Jest mi dobrze tak jak jest. Kocham ten błysk szaleńca, który pojawia się w moich oczach za każdym razem, gdy spoglądam w lustro. Kocham te motyle w brzuchu, gdy widzę krew na moim ciele. To chore. To popieprzone. To wykracza poza normy ludzkiego pojęcia, ale to moje życie. Jedyne co teraz mam to żyletki, prochy i regularnie wciągane kreski.
________________________________________________________________________
Czytam pamiętnik Alex’a. Dopiero teraz widzę gdzie mieszkam. Umiem dostrzec te wszystkie rzeczy, których nie dostrzegałam przez 15 lat swojego życia, wierząc w swój piękny i kolorowy dom. A co jak tak nie jest? Nigdy nie było? Co jak twoi rodzice sami ćpali na każdej „imprezie” integracyjnej w pracy? Jak masz zareagować wiedząc, że twój ojciec nie żyje bo jego własna żona kazała go zabić? Świat staje do góry nogami. Umiesz go zmienić? Wrócić na tamtą stronę lustra gdzie wszystko było idealne? Pamiętasz w ogóle jak wygląda to perfekcyjne życie? Oczywiście, że tak. Kto by zapomniał! Kiedy wszyscy robią to co chcesz, a jedyne twoje zmartwienie, to czy w limuzynie będzie zimna lemoniada, która działa jak lek ratujący życie w jeden z upalnych, letnich dni. Kochanie to już nie wróci. Zmieniłaś się a każda zmiana zaczyna coś nowego. W tym przypadku przynosi cierpienie i ból.
„Zacznij żyć Katty!”. Ile razy już tak mówili. Teraz pokaże im jak wygląda prawdziwa egzystencja w tym zatrutym świecie kłamstw i hipokryzji. Teraz oni poznają prawdę.

środa, 8 stycznia 2014

VI


                                      25 stycznia



"It's one of the most beautiful moment in my life. When I take drugs everything is fine."

Już wiem co on czuł. To nie jest takie złe i straszne jak się wydaje. W sumie, to naprawdę fajne. Biorę w żyłe i nagle wszystko się zmienia. jest ta zapomniana przeze mnie od dawna radość. Wtedy już nie ma zdołowanej Katty.  Wracam ta uśmiechnięta ja. Mimo wszystko potem jest zjazd. Wspomnienia wracają. Zamykam się w pokoju i zaczynam płakać, myśleć. Czasem dochodzi do tego krzyk, walka sama ze sobą. W głowie wracam do tamtego poranka. Kiedy krew stanowiła kontarst z idealnie białymi i świeżo pomalowanymi ścianami. Powraca widok martwego,bladego ciała. To co czujesz, to co chcesz mówić. To nie ma znaczenia. Masz blokade. Nie wiesz czy biec i ratować jego już zakończone życie czy uciekać i dopiero wtedy wołać o pomoc. Zjazd ma to do siebie, że wszystko Ci się przypomina, ale Ty nie jesteś w stanie się bronić. Zaczynasz wszystko rozumieć. Składasz swoje życie w jedną historie. Nie walczysz z myślami. W końcu się poddajesz. Bierzesz żyletke i zaczynasz się ciąć. Twoje ciało wygląda inaczej. Pojawia się kolejna "kreska" na nadgarstku, którą będziesz tłumaczyć podrapaniem kota. Kolejna głęboka blizna zdobi twoje udo.
________________________________________________________________________

Nie wiem czemu zaczęłam ćpać i ciąć się. Robiąc to jest mi lepiej. Patrząc na to,że jestem sama, to jest oderwanie od świata, od rzeczywistości, która mnie przytłacza. Zabiera mnie do ciemnego raju, w którym nie ma kolorów. Tam nie ma słońca, które rozświetla dzień i nie ma pozytywnych uczuć budujących nadzieje na lepsze życie. W sumie tam jest pusto. Otaczają mnie tak jakby 4 szklane ściany. Odbicie ukazuje to co ze mnie zostało. Kruche, wychudzone ciało. Całe w ranach i bliznach. To co widzę zabija mnie. "Pokój", w którym jestem zamknięta kurczy się. Nie ma drzwi, nie ma okien. Nie ma żadnej drogi ucieczki. Stałam się potworem. W dzień się uśmiecham. A co z nocą? Wtedy jestem tutaj. W piekle, które sama stworzyłam.

V


                                                21 stycznia


To co dzialo sie w mojej glowie bylo nie do opisania. Ja zaczelam wariowac... Czytajac jego pamietnik co raz bardziej zamykalam sie w sobie. Moje serce dzien w dzien pekalo na coraz to mniejsze kawaleczki, czasami mialam wrazenie, ze nie posiadam juz czego takiego jak uczucia,emocje. Rozumiem o jedna rzecz wiecej. Ciecie pomaga mi. Uwalnia od problemow. Wiem, jeszcze dwa dni temu mowilam zupelnie cos innego, ale sprobowalam i warto bylo. Powolne strozki krwi wyplywajace z mojego ciala dawaly mi ukojenie i wewnetrzny spokoj. Te sekundy, w ktorych moj umysl byl wolny od zdarzen poczatkujacych nowy rok... to bylo cos. Ja bylam kims.
_________________________________________________________________________

Nie rozumiem zachowania ludzi. Patrza sie na mnie jak na odmienca. Nie widza we mnie juz tej samej Katty. A co jak nigdy nie bylam ta grzeczna dziewczynka? Moze tak mi sie tylko zdawalo, im wszystkim tak sie zdawalo. Dzisiejszy czlowiek to zlo. Buduja nas zupelnie inne wartosci. Ta cala hipokryzja i samouwielbienie..a gdzie szczerosc, przyjazn? Cos co mialo sens. Tego juz nie ma. Jestesmy oceniani pod wzgledem ubioru, ilosci znajomych na facebook'u i wielu innych bezsensownych "wartosci". Nie obchodzi mnie to juz. Moje rany to moja historia. Zadna z tych marnych i pustych laseczek tego nigdy nie zrozumie. Zaden napakowany miesniak z brakiem jakichkolwiek szarych komorek tego nie bedzie w stanie przyjac do wiadomosci. Nawet kujony, ktorzy mowia jacy to oni nie sa pomocni...nikt nie umie postawic sie w mojej sytuacji. Wpedzilam sie w 4 puste sciany i nie ma tutaj nic wiecej. Moge coraz glosniej krzyczec, moge wyc z bolu. Nie mam nikogo. Gdzie jest teraz Austin? Nie ma go. Zniknal. Zawsze znika. Wraca jak moze byc wiekszy problem, ale juz na wstepie w planach ma kolejna ucieczke i pozostawienie bliskich  samym sobie. Ten dzieciak to juz nie ten sam chlopczyk,ktory bawil sie ze mna na podworku. To nie ten sam 7-latek, ktory zawsze kolorowal kazdy obrazek "tecza".To już nie ten sam nastolatek,który miał mase przyjaciół. Teraz jest samotnikiem, odludkiem. On już nie wróci. Nigdy nie będzie tak jak kiedyś. On już nigdy nie będzie mój, a ja nigdy nie będę jego.

wtorek, 7 stycznia 2014

IV

                                                   19 stycznia

Dzisiaj otworzyłam jego pamiętnik. Pierwsza strona nosiła tytuł „Przepraszam Katty”. Nie rozumiałam o co chodzi, ale potem przeczytałam kolejne 3 i już wiedziałam co się tak naprawdę stało. 
2 stycznia: „To była świetna impreza. Do czasu. Nie wierze, że znowu to zrobiłem. Znowu wziąłem. Oby Katty się o tym nie dowiedziała”.
3 stycznia: „Znowu powraca uczucie głodu. Znowu się w to wciągnę. Nie mogę. Nie tym razem.”
4 stycznia: „Znowu ćpam. Nie uciekne już od tego. To będzie najgorszy rok w moim życiu.”
Nie mogę w to uwierzyć. Był normalny, nigdy nie widziałam śladów igieł po ćpaniu. To był dopiero początek roku, więc co było dalej… nie, nie chce tego wiedzieć. Dla mnie on zawsze będzie tym samym bratem, który zostawił narkotyki. 
_________________________________________________________________________

Widziałam dzisiaj Austin’a… po raz pierwszy byłam tak bardzo przerażona. Jego nadgarstki przypominały coś, czego nie chce pamiętać. Przypominały nadgarstki Alex’a kiedy to wszystko się dopiero zaczynało. Czy to możliwe? On nigdy nie był w stanie zrobić sobie krzywdy… ale teraz to robi. Tnie się. Czy to dobre rozwiązanie? Przekładać ból psychiczny na fizyczny? Czy warto to robić? To wciąga. Potem już tylko o tym myślisz. By znowu to zrobić. Wziąć coś ostrego, przyłożyć do delikatnej skóry i przejechać po niej. Zaczyna pokazywać się krew, jest jej coraz więcej i więcej. Dopiero teraz czujesz się lepiej. Kiedy widzisz swoją rękę w ranach. Zapomniałeś na moment o problemach. One wrócą. Co wtedy zrobisz? 


„Zacząłem coś dostrzegać. Coś strasznego. Chcesz dowiedzieć się co to takiego? To coś pełźnie za nami od momentu narodzin dokładnie od wtedy, kiedy wychodzimy na świat i patrzymy na wszystko, co się dzieje dookoła.”

III

                                                 16 stycznia

Minął 10 dzień. Znalazłam w jego pokoju pamiętnik. Jak on to nazwał „Diary of the suicide”. Boję się poznać prawdę. A co jeżeli to mnie zabije? Przerośnie jeszcze bardziej niż jego śmierć? Tego widoku nie da się wymazać z pamięci. Kiedy widzisz najbliższą Ci osobę, całą we krwi, z podciętymi żyłami. Kiedy po raz pierwszy widzisz wszystkie blizny tak wyraźnie. Kiedy oczy są już jakby za mgłą. Tego człowieka już nie ma. Widzisz jego upadek, jego koniec. Historia, która właśnie miała się rozpocząć zmieniła bieg wydarzeń. Skończyła się. Ale nie naturalnie, z czyjąś pomocą. Ten widok noża kuchennego, który stracił swoją srebrzystą barwę na rzecz tak jakby czerwonej farby, która wyciekła z ciała, które Cię chroniło. Uświadamiasz sobie, że to koniec. Ty jesteś tutaj dalej, to się nie zmieniło. Ale co masz powiedzieć innym? Kiedy już 9 noc myślisz o tym by wziąć ten sam nóż i wbić go sobie głęboko w serce. Co masz powiedzieć sama sobie, kiedy twoje myśli schodzą na myśli samobójcze? Nie wiesz co masz robić w związku z utratą najbliższego Ci człowieka na tym pieprzonym świecie. Nie wiesz co masz robić ze świadomością zmian, które są jak zabójcza trucizna.
_________________________________________________________________________

Siedzę teraz na łóżku z laptopem na kolanach i jego pamiętnikiem rękach. Nie chce go otworzyć. Nie teraz, ale może to jest wyjście z tej sytuacji? Poznać prawdę. Poznać rzeczywistość, chociaż już na wstępie wiesz jak bardzo straszna ona jest. Myślę, kiedy będę miała odwagę by to otworzyć. Przeczytać pierwszą stronę, a potem kolejne 365, bo właśnie tyle ich jest. 365. To był ten rok, kiedy on myślał, ale też żył. Oboje w końcu żyliśmy. Zmieniliśmy wszystko, co tylko dało się zmienić. Uczyniliśmy Chicago nowym, lepszym i szczęśliwszym miastem. A teraz to miasto płacze i cierpi. O to chodzi, żeby cierpieli. Kolejna noc a ja słyszę płacz mojej mamy, modlitwy o „życie” dla jej syna. Od zawsze wierzyła w Boga. Co jej przyszło po tej wierze? Z drugiej strony, może to ucieczka. Modli się o lepsze jutro. Robi to co ja od dawna. Szuka schronienia w czymkolwiek, pomocy. Ona znalazła je Bogu. Tylko czy nie za późno? Czy nie za późno prosi o życie dla Alex’a. Musze wziąć się w garść. Odważyć się i to przeczytać. Muszę stanąć naprzeciwko tego muru kłamstw, którymi on mnie mógł karmić i mydlić oczy. Czas się czegoś dowiedzieć.
_________________________________________________________________________
„Zadajemy sobie czasem pytania, na które nie ma odpowiedzi.
Myślimy czasem czy faktycznie jesteśmy szczęśliwi
Czy faktycznie jest dobrze
Jednak wpadamy na mała lukę, że tęsknimy.
A tęsknić nie powinniśmy.”

poniedziałek, 6 stycznia 2014

II

12-13 stycznia

Mijają dni, wyrywam kartki z kalendarza. Moja mama zdecydowała, że przyda nam się zmiana mieszkania. W lokalu, w którym ktoś się zabił nie da się czuć komfortowo. To dziwne, wchodzę do jego pokoju, ale tam już go nie ma. Jest tylko pustka, której nie da się opisać, jeżeli ktoś tego nie przeżył, ale nie życzę tego uczucia nikomu, serio. To jakbyś nagle został pozbawiony serca, nie uczuć, ale samego organu, powoli umierasz. Ledwo oddychasz, bo samo powietrze Cię zabija. Ledwo chodzisz, bo nie chcesz stawiać żadnego kroku bez osoby, która zawsze Cię wspierała. Najgorzej jest wtedy, kiedy już nie możesz żyć, ale starasz się. Nie chcesz zawieść rodziny, przyjaciół. Tylko, że to nie chodzi o nich… chodzi o niego. Robię to wszystko z myślą, że on będzie ze mnie dumny, bo ja tutaj zostałam i spełniam swoje plany. Nie ma go tutaj ze mną, nie może mnie przytulić, pocieszyć, nakrzyczeć, kiedy to jest potrzebne, ale wiem, że mi pomoże, tam z góry. Patrzy na mnie i uśmiecha się, jest dumny ze swojej 15-letniej siostrzyczki, którą zawsze nazywał  Small Katty. Może jestem mała wzrostem i liczbą przeżytych lat, ale wciąż jestem tą samą silną Katty, która dała sobie rade ze śmiercią swojego ojca i nadal jestem tą samą Katty, która musi się dowiedzieć, czemu jej 17 letni brat odszedł poprzez samobójstwo.
_________________________________________________________________________

Po raz pierwszy idę do szkoły. Mam nadzieje, że nie zetknę się z 600 osobami składającymi mi kondolencje, ale chyba nie ma na co liczyć. To i tak jest nieuniknione. Jedyna pozytywna myśl to spotkanie z Austinem. Przyjaźnimy się od tak dawna, że mam pewność, że on nie robi tego dla „sławy”. Był ze mną od zawsze, od samego początku. Razem uczyliśmy się jeździć na rowerze w wieku 5 lat, razem poszliśmy do szkoły. I tak wyszło, że nadal jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, to już chyba coś w rodzaju BFF, ale nie wiem, nie znam się. Był jedynym szczerym przyjacielem Alex’a, i moim jedynym przyjacielem.
_________________________________________________________________________

Wróciłam ze szkoły. 600 osób mówiło jak bardzo jest im przykro itd. Żałośni pozerzy. Spotkałam dzisiaj Austin’a, ale był Inny. Nie oszukujmy się. Wszystko jest inne. Tlen, woda, słońce. Wszystko jest nietypowe. Mogłabym to nazwać oryginalnością, ale nie w tym przypadku. To jest zupełnie coś nowego, coś przytłaczającego. To „coś” sprawia, że powietrze jest cięższe.

I.

6-11 stycznia


Obudził mnie rano głośny dobiegający szum z łazienki. Nie był to odgłos suszarki lub wody, która wydobywała się z kranu. To brzmiało jakby przepełniona wanna zaczęła zalewać podłogę, bo nie było w niej już miejsca. Szybko wstałam i pobiegłam do miejsca, z którego wydobywał się dźwięk. Gdy tam weszłam zamarłam… wszędzie było pełno krwi, na ścianach, lustrze, podłodze, która była w mniej przerażającym stanie, ponieważ czerwona substancja została lekko zmyta przez wodę. Rozglądałam się dookoła pomieszczenia a moje oczy zatrzymały się na najgorszym, co mogłam zobaczyć. Mój brat, najbliższa mi osoba, leżała w wannie, cała we krwi, którą ubrania już przesiąknęły na wylot. On nie żył. Jedyny gest, na który było mnie stać to cichy płacz i wyszeptane słowo „żegnaj”.


Powolnym krokiem ruszyłam w stronę trumny, niosąc w ręku bukiet czerwonych róż, które miały być pozostawione obok jego zimnego, bladego i nieżywego ciała. Minęły 4 dni, ale to za mało, nie umiem tego zrozumieć, czemu on, czemu nie mój ojczym, który co noc bije moją mamę, który znęca się nad nami i tylko Alex umiał nas ratować, chronić.

Stałam po drugiej stronie kościoła, byłam jedyną osobą, która nie płakała, przynajmniej nie w tej chwili. Po odprawionej mszy ustawiła się wielka kolejka „najbliższych” mojego świętej pamięci brata. Mówiąc  „najbliżsi” mam na myśli osoby, które nigdy mu nie pomogły, były przy nim tylko i wyłącznie z powodu dużej rozpoznawalności w szkole, trzeba zachować pozory, prawda? Przychodząc na pogrzeb z pewnością pokażą jak bardzo go kochali, ale to zwykła ściema, ta miłość zazwyczaj kończyła się po każdej udanej i FUNDOWANEJ przez Alex’a imprezie. W sumie na brak kasy nigdy nie mogliśmy narzekać, mieszkaliśmy w jednym z najlepszych apartamentowców w Chicago, mieliśmy wszystko, czego potrzebowaliśmy do zachowania naszego „standardu” życia. No cóż, najwidoczniej nie wszystko skoro jego już nie ma… najwidoczniej czegoś powinno nam brakować i tylko on to zauważył, a teraz skoro już wszystko jest skończone musze się dowiedzieć, czym to „coś” jest.

O co chodzi?

Jak sama nazwa bloga wskazuje,będzie to pamiętnik samobójcy. Poznacie bliżej problemy,uczucia,wszystko co kryje jedna osoba, a dla was to jest niedostępne. Mam nadzieje,że spodoba wam się to opowiadanie :) teraz dobranoc :)