sobota, 11 stycznia 2014

XI

11 lutego


-Katty, pamiętasz co mi obiecałaś? Miałaś nigdy nie stoczyć się tak jak ja. Miałaś stać na szczycie a nie przegrywać życie. Miałaś nie iść w moje ślady...
-Alex a pamiętasz swoje słowa? Obietnice, które mi złożyłeś...? Miałeś być na zawsze. Mówiłeś, że skończysz z ćpanie, z cięcie. Obiecywałeś mi to wszystko a na koniec i tak się zabiłeś. Nie ma Cię. Zostawiłeś mnie tutaj a sam okazałeś się tchórzem. Nie wierze w twoją miłość do mnie. Gdybym była dla Ciebie na tyle ważna...nie postanowiłbyś odebrać sobie życia. Walczyłbyś.
-Ale Ty nic nie rozumiesz. Nie wiesz co się działo.
-Nigdy mi nie mówiłeś. Odtrącałeś mnie od siebie. Za każdym razem gdy chciałam Ci pomóc, Ty kazałeś mi się odwalić.
-Przepraszam. Przepraszam za swoje zachowanie. Ale nigdy nie byłem typem osoby, która chciała prosić o pomoc. Wolałem Cię odtrącać, mając nadzieje, że... że odpuścisz.
-Nie odpuściłabym nigdy, ale to już nie ma znaczenia. Jestem teraz sama, rozumiesz? Nie mam nikogo.
-Masz mnie. Spotkajmy się tutaj jutro o północy.
-Tutaj to znaczy gdzie?
-W twojej głowie kochanie. Wszystko co się dzieje jest wytworem twojej wyobraźni.
-Do jutra bracie.
_________________________________________________________________________

Nie mogłam w to uwierzyć. Widziałam go. Słyszałam jego głos. Znów mogłam spojrzeć w jego oczy. Czy to prawda? Czy to tylko wytwór mojej chorej wyobraźni? Naprawdę nie wiem. Już sama się gubię. Zawsze był mi najbliższą osobą. Kochałam go jak nikogo innego. Był dla mnie oparciem w każdej ciężkiej chwili. Dzieliłam z nim swoją radość i smutek. Razem mieliśmy spełniać swoje marzenia. Mieliśmy stawiać każdy krok razem. Choć wokół nas było wielu ludzi, my byliśmy zdani tylko na siebie. A teraz? Nie ma go. Moja samotność przenika w każdą sekundę mojej egzystencji, która wyblakła. Będąc pozostawionym samym sobie nie wiesz co masz robić. Nie masz kogoś kto Ci pomoże. Często musisz sam przebijać mur problemów, które przygniatają Cię do ziemi tym samym zabierając Ci oddech. Najgorsze są noce. Czasem mam jakichś "gości" a czasem jestem w pustym pokoju. Dookoła mnie jest ciemność. Pod jej osłoną wylewam łzy smutku i tęsknoty. Mam żal do siebie bo go nie uratowałam, ale jak miałam to zrobić? Było za późno. Jego żyły był już podcięte. Ciało zostało pozbawione znacznej ilości krwi. Oddech się zatrzymał. Serce przestało bić. Życie człowieka jest kruche. Wystarczy jeden błąd. Jeden zły ruch i wszystko się psuje. Jesteś na cienkiej granicy między światem żywych a tym co zwą rajem po śmierci. A co jak tam nic nie ma? Umierasz i tyle. Ktoś pochowa Cię do grobu, zakopie 2 metry pod ziemią i tyle. Twoja historia się skończy. Może dusza odchodzi tak samo jak reszta? Obumiera. Nic nie ma. Z Ciebie nic nie zostaje.
_________________________________________________________________________

Po raz pierwszy się tak o kogoś boje. Austin nagle zniknął. Ale na zbyt długo. Co jeżeli sobie coś zrobi? Czyżbym w końcu kogoś pokochała? Nie. To nie możliwe. Na pewno nie. Jesteśmy przyjaciółmi od dawna, chociaż ostatnio coś się zmieniło. Nadal jest dla mnie ważny, jest dla mnie jak brat. Ja nie umiem kochać. Nie wierze w to uczucie. Jest przereklamowane. No chyba, że miłość do żyletek. Tak, to jest na zawsze. Ale nie do drugiego człowieka. W każdej chwili może odejść i Cię zranić. To pospolite wśród naszej rasy. Zostałam opuszczona raz. Więcej nie potrzebuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz