piątek, 17 stycznia 2014

XVI

Przepraszam za moją nieobecność. Miałam ostatnio dużo nauki, ale biorę się znowu do roboty :)

----------------------------------------------------------------------------------------------

27 lutego



Czytałam ostatnio mój pamiętnik z zeszłego roku. Tak wiele rzeczy się zmieniło. Większość moich starych "wartości" straciło jakiekolwiek znaczenie w moim życiu. Pewnego czasu nawet była osoba, którą kochałam. Wyobrażacie to sobie, Katty z sercem i uczuciami?! W każdym bądź razie. To było coś. Byłam wtedy tak bardzo szczęśliwa. Każdy to widział. A teraz? Teraz tego już nie ma. Nie ma nikogo, kto ogrzewa moje serce w wyjątkowo mroźną zimową noc. Kogoś kto jest koło mnie kiedy odnoszę sukcesy lub przechodzę przez porażki i załamania. Nie ma kogoś, kto mógł  zmienić cały mój plan dnia przez jednego sms-a o treści "Kochanie, potrzebuje Cię, przyjedź". Nie mam powodu dla mojej egzystencji, która przypomina ciemny pokój, który od dawna jest odcięty od rzeczywistości ciężką, czarną kotarą. Zastanawiam się, czy pamiętasz nasze wspólne plany? Wiesz, że były osiągalne? Każdy z nich. Nie obiecywaliśmy sobie wieczności, ale bycie w ciężkich chwilach. Mieliśmy być razem dopóki starczy nam sił. Skończyło się inaczej, serio. Mieliśmy w sobie tyle energii, której nie miał nikt inny. Mieliśmy miłość, której nie dało się opisać żadnymi słowami. Dla Ciebie to było za mało. Za bardzo ciągnęło do ćpania. Od zawsze mówiłam, że to niszczy każdego, nawet najlepszych. Zawsze mówiłeś, że się czepiam. Wszystkie błędy, słowa, gesty. Odchodzą w zapomnienie. Tego już nie ma. Nie będzie. To nie jest tak, że tęsknie. To zajmuje część mojego serca. Nawet nie wiesz jak często ono pęka. Za każdym razem gdy myślę. Tak to działa. Coś było i czegoś nie ma. Nie wiesz co masz dalej robić, nie wiesz jak masz dalej żyć. To jest miłość. Raz jest, raz odchodzi. Tylko ta prawdziwa zostaje i rozrywa Cie na kawałeczki. Wypełnia od środka sprawiając, że wszystko inne traci sens. Czasem się  tym gubię. Idę przez korytarz wspomnień, cofając się do miesiąca kiedy to się zaczęło. Zmieniłeś mnie. Nie wiem tylko czy na lepsze czy na gorsze. Boję się nawet tej odpowiedzi. Mam wrażenie, że Ty mnie po prostu zniszczyłeś. Odebrałeś to co miałam by w zamian dać, nic. Nie dałeś mi nic. Wiesz co to znaczy być pozostawionym z niczym? Wątpię. Zabierasz wszystko. Najgorsze jest to czego "uczysz". Człowiek zapomina o sobie by dać swojej "połówce" jak najwięcej. A co się dzieje jak ta druga osoba nie docenia tego co ma? A ma wiele, ma wszystko. Nagle odchodzi. Zamyka ten rozdział. Idzie jak zwycięzca. Dostał to co chciał. Ty jesteś zwycięzcą. Ja siedzę sama na zimnej podłodze z żyletką w ręce. Z prochami przed sobą. I biorę z Ciebie przykład. Ja się zabijam.

____________________________________________________________________________

Cały czas wszystko jest za mgłą. Nie wiem co się dzieje, gdzie jestem. Moja mama płacze. Pełno ludzi biega dookoła mnie. Mam wiele pytań w głowie, ale żadne nie przechodzi mi przez gardło. Nie mogę mówić. Boje się. Widzę Alex'a.

-Alex, gdzie jestem?!
-Jesteś bezpieczna Katty, już nie długo znowu będziemy razem.
-O czym Ty mówisz?!
-Umierasz. Chciałaś się zabić. Oni teraz ratują twoje życie a jedyne co jest ważne to czy zrobisz jeden krok w prawo lub w lewo. Wystarczy, że podejdziesz do mnie i będziesz tutaj. Odejdziesz krok do tyłu i wrócisz tam. Wybieraj.
-Nie mogę, nie teraz. Nie mogę odejść. Muszę poznać odpowiedzi na wiele pytań. Pomóż mi stąd wyjść. Proszę!
-Jeden krok w tył Katty, jeden krok w tył.
-Nie odchodź!
-Sama tak wybrałaś. Spotkamy się nie długo, cześć.

Nagle się obudziłam. Znowu byłam w szpitalu. Moje ręce wyglądały normalnie. Nikt mi nie chciał mówić co się tak naprawdę stało. Wszyscy byli dziwni. Milczeli. Mama nadal płakała. Nadal ludzie biegali wokół mnie. Było ich pełno, ale ja byłam sama. Chociaż może nie do końca...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz