środa, 29 stycznia 2014

XX

20 marca



Minęło wiele dni. Samotność wciąż jest główną częścią mnie. Widziałeś kiedyś człowieka w stanie załamania, depresji? W momencie, w którym on upadał i nikt na całym świecie nie był w stanie go złapać? Nie było przy nim ani jednego przyjaciela, ani jednej wspierającej go osoby. Wiesz jak to się skończyło? On popełnił samobójstwo. Z uśmiechem na twarzy wziął żyletkę by następnie podciąć sobie żyły. Przestało mu zależeć na czymkolwiek, zdezydował się na odejście z tego syfu, w którym przez pomyłkę się urodził. Nie chciał już czuć bólu. Wracał co noc do tych wspomnień i dni, które nigdy nie powinny się wydarzyć. W jego głowie odtworzyły się wszystkie kompromitujące chwile, gdy ktoś zaczął go obrażać, nie przez inność lecz z powodu oryginalności. On nigdy nie był taki sami. Miał inne plany i marzenia. Gdy oni chcieli mieć co noc inną i hajs na ćpanie, jemu zależało na tej jedynej, która dla każdego była łatwa. On widział w niej coś więcej. Widział jej nadgarstki, które nie przypominały normalnych. Były w ranach a każda z nich byla zupełnie inną historią. Każda z tych "rys" pokazywała jak wiele ona przeszła, jak często upadała z bezsilności i braku wsparcia, w końcu jej zabrakło. Nikt już nie mówił o niej "ona zawsze dawała", "nie miała żadnych granic". Teraz była święta, teraz mówili o tym jak bardzo ją kochali. W tych słowach nie było prawdy. Tak to chyba działa. Gdy żyjemy na świecie, jesteśmy najgorsi, niepotrzebni, bezużyteczni. Każdy nas obraża, każdy nas poniża i nie widzi w tym żadnego problemu. Potem nagle coś się przestawia. Kochają nas, mówią jak bardzo tęsknią i nie radzą sobie z naszym odejściem. Tutaj jest haczyk. Nigdy byśmy nie odeszli, gdyby ludzie w dobrym momencie przestali gadać i zaczęli patrzeć na nas pod innym kontem. Teraz to już przeszłość, nic nie zwróci nam życia. Odeszliśmy na zawsze.

__________________________________________________________________________

To nie jest łatwa decyzja, ale w końcu co 40 sekund ktoś na świecie ma tą odwagę i to robi. Jeden skacze z okna, budynku, czegokolwiek. Drugi się truje lub łyka tabletki nasenne. Pozostali...robią to tak jak chcą. Jest wiele sposobów by odejść. Nie wiesz jak? Może po prostu nie chcesz? Może nie jesteś tego pewien? Może jednak masz po co żyć? Może masz powód do uśmiechu? Nie myśl, że to przychodzi od tak. Nie, tak nie jest. Zbyt dlugo już siedzę w tym samym miejscu i widzę to samo. Kiedyś próbowałam to zmieniać, ale dziś już nie ma sensu. To koniec. Tak mija kolejna noc, siedzę na parapecie i przyglądam się temu wszystkiemu. Tu morderstwa, tutaj samobójstwa. Gdzieś indziej śmierć przychodzi od tak zabiera najbliższych. Tak wielu ludzi cierpi przez złamane serca i słowa innych. Kłamstwa wykańczają. Dopiero teraz czuje się wolna. Gdy w środku nocy w okół jest ta głucha cisza a na słuchawkach leci kolejna piosenka z playlisty, która jest cała zadedykowana Tobie. To już minęło. Moja skóra już nigdy więcej nie będzie narażona na promienie słońca, moje pluca już nigdy więcej nie poczują smak świeżego powietrza, które tak naprawde jest plontaniną zabójczych substancji, które nazywam "wydarzeniami". Tak wiem. Nie zrozumiesz. Zdaję sobię sprawę, że już nigdy więcej go nie zobaczę. Nie usłyszę jego głosu i nie spojrze w jego oczy. Doprowadzę go do łez. Do bólu, którego jeszcze nigdy nie zaznał. Będę go obserwować z góry, z miejsca, do którego trafię. Szczerze wątpie w to by to było niebo.

___________________________________________________________________________

Stanę dzisiaj na parapecie z żyletką w jednej ręce i butelką wódki w drugiej. Będę oglądać całe to zło z góry, ale w końcu przestanę chcieć żyć. Wszystko do mnie wróci. Zobaczę twarzę swoich najbliższych, może nawet uronię jedną łze. Potem pomyśle o tych ludziach, którzy chcą mojej śmierci i wyobraże sobie ich uśmiechy na twarzach, gdy już wszyscy dowiedzą się o tej "tragedii". Każdy z nich będzie miał tą ulgę w głębi serce. O jedna wariatka mniej, prawda? W końcu wrócę do 6 stycznia i tak to pójdzie. Łzy, smutek, żal, gniew, krzyk, rozpacz. Dobije się psychicznie. Będę znów emocjonalnie rozwaloną lalką, która nie zrozumie tego co się stało.

-Katty, nie rób tego!
-Kto mi zabroni?
-Nie możesz skoczyć ok? Nie możesz skończyć swojego życia, bo ja to zrobiłem.
-Ale nie masz nic do tego! Nie ma Cię! Zostawiłeś mnie! Potraktowałeś jak kawałek gówna! Miałeś być na zawsze, pamiętasz?! Gdzie jesteś?! Po tamtej stronie. Mnie tam nie ma, a powinnam tam być. Ten świat nie jest dla mnie! To mnie wykańcza...nie mam tutaj nic. Wszystko odeszlo wraz z Tobą. Przepraszam. Muszę. Do zobaczenia braciszku.

-Katty, co Ty robisz?! 
-Chcę się zabić mamo...to koniec.
-Zwariowałaś?!
-Żegnam Cię.

To był ułamek sekundy, gdy poczułam lodowaty wiatr, uderzający w moją twarz. Nie byłam w stanie nic mówić, chciała to zrobić. Po moim policzku spłynęła jedna łza. Zaczęłam się lekko chwiać, ale pewnie nikt tego nie zauważył, tylko ja to czułam. Bałam się, nie wiedziałam co jest po drugiej stronie, ale ciągnęło mnie tam. Tam było moje nieznane życie. To nie jest mój świat. Tutaj nie ma nic, nie ma żadnych wartości. To ostatnie rzeczy, które zdąże zapisać. Więc powiem wam,że jest ktoś kogo kocham nadal, ale to już bez znaczenia. Ta osoba czeka po drugiej stronie raju. Jest po tamtej stronie świata. Chciałam już to zrobić. Chciałam już umrzeć, spaść. Rozbić się. Położyłam pamiętnik i...spadłam.

wtorek, 21 stycznia 2014

XIX

6 marca


Znasz ten dziwny stan, gdy siadasz na łóżku i jedyne co odbija się echem to samotność? Dookoła Ciebie nie ma dosłownie nic. Ani jednej żywej duszy. Sytuacja, w której się znajdujesz, sprawia, że wszystko inne traci sens. Twoje myśli są zupełnie gdzie indziej. Są zajęte czymś innym. Oni będą myśleć o tym by wyglądać jak najlepiej, by osiągnąć swoje plany w życiu. Tylko Ty pośród tej grupy będziesz myślał jak się zabić. Jak zakończyć przygodę, która nie miała prawa się rozpocząć. Jest Ci przykro. Myślisz o samobójstwie, wiem. Samobójstwo to głupota? Chcesz wiedzieć co jest głupotą?  Ranienie kogoś emocjonalnie do tego stopnia, że ich zdaniem odebranie sobie życia jest najlepszym rozwiązaniem. Kiedyś patrzyłam na to w inny sposób. Miałam wrażenie, że to głupota, że życie to najlepsze co może być. Z czasem życie pokazało mi więcej swoich sztuczek. Musiałam przyswoić zbyt dużą wiedze jak na kilka lekcji. Ono jest bezlitosne. Ma kontrole nad Tobą. Piszę Ci historie złożoną z miliardów przepłakanych godzin. Z setek momentów, w których udawałeś, że jesteś szczęśliwy. Zapytasz się po co to wszystko. A ja odpowiem Ci, że nie wiem. Może dla paru chwil, w których będziesz czuł się spełniony i wartościowy, ale w sumie to jest bez sensu. Wystarczy jedna zła myśl i zapominasz o boskim stanie, w którym wszystko jest możliwe. Wracasz do zdarzeń, które przyprowadziły Cię do miejsca, w którym już musisz zostać. Nie ważne jak bardzo chcesz się zmienić, nie interesuje Cię to, że za ścianą, może być ktoś kto się martwi, ktoś kto chce Ci pomóc. Dopóki nie zechcesz tej pomocy nie zobaczysz rezultatów. Nie raz spytali mnie po co się tnę. Nie wiedziałam jak mam im odpowiedzieć. To po prostu się dzieje. Uzależniasz się od tego. Powiedzą "ale robisz to świadomie". Tak, owszem. Wiem co robię i jakie będą tego rezultaty, ale nie cofam się przed tym. Znów biorę do ręki żyletkę lub nóż i tak właśnie wychodzi. Lubię to uczucie chociaż ciągnie mnie na sam dół. Sprawia, że spadam. Z dnia na dzień potrzebuje tego coraz bardziej... Tak jest. Nie poznasz tego stanu dopóki sam nie spróbujesz. Nie zrozumiesz jak bardzo to pomaga. Nie mam zamiaru Cię do niczego namawiać, ale nie oceniaj skoro nie wiesz co i jak.

_________________________________________________________________________
                                                                                                        
-Katty, musisz tam iść! - usłyszałam głos matki z salonu.-To twoja szansy by się wyleczyć!
-Bo co mi zrobisz?! Co obchodzi Cię moje życie?! Od zawsze chciałaś się nas pozbyć, mnie i Alex'a! Bardzo proszę, jego już nie ma. Skończ udawać idealną mamusię, którą nie jesteś i nigdy nie będziesz! - odpowiedziałam z tą samą agresją, z którą padło ostatnie zdanie.
-Naprawdę tak o mnie myślisz? Takie jest twoje zdanie o twojej własnej matce, która Cię wychowywała?- powiedziała tak cicho, że z trudem mogłam słyszeć wypowiadane przez nią słowa.-Która był...
-Nie wychowywałaś mnie! Nigdy nie było Cię na żadnym moim występie, na żadnym konkursie. Zawsze był tylko Tata i Alex. Zamiast nich mogłaś odejść Ty!
-Tak? Więc proszę, odchodzę.-wyszeptała, a łzy, które napłynęły jej wcześniej do oczu, teraz lekko spływały po jej policzkach.
- Nie oczekuj, że nagle poruszysz moje serce swoimi bezwartościowymi łzami. Po prostu odejdź. Nie mam zamiaru iść do psychiatryka. Tobie najwyraźniej zaszkodził bardziej niż innym.

___________________________________________________________________________

Wiem jaka jestem. Wybucham nagłymi atakami gniewu. Z uśmiechniętej dziewczyny mogę zmienić się w psychopatyczną, chcącą odebrać sobie życie wariatkę. To właśnie ja. Oceniacie mnie. Wyśmiewacie. Uważacie, że jestem inna. Nie, nie jestem. Jestem taka sama jak wszyscy. Chodzę. Piję. Jem. Imprezuje (sama ze sobą, tak najlepiej). Oddycham. Tylko, że moje powietrze jest inne. Ono mnie zabija. Wam jest potrzebne do szczęście, a mi do śmierci. Jedyne co nas różni to poglądy. Ja umiem mówić o swoich a Wy aby się przypasować zgadzacie się na wszystko. Robicie z siebie lalki. Każdy może Was wykorzystać, zniszczyć, podporządkować. A co Wy na to powiecie? Nic. Będzie siedzieć i milczeć by nie być odtrąconym. Gratuluje, serio. Boicie się być takimi jakimi jesteście? A może to lęk prze tym, że dla innych Was nie będzie? Staracie się być w grupie osób najlepszych, ale każdy tam jest zerem. Nie osiągniecie niczego. Oni kiedyś odejdą. Kopną Was w dupe, gdy nadejdzie odpowiedni moment. Oni coś zrobią ze swoim życiem, a Wy nadal będziecie częścią gówna, które musi mieć publikę by żyć.

niedziela, 19 stycznia 2014

XVIII

5 marca


"Pacjentka ma stwierdzoną depresje oraz stany lękowe.", "Nie powinna być teraz wśród ludzi", "Sądzę, że powinna zostać wysłana do szpitala psychiatrycznego na leczenie". Ludzie, serio myślicie, że nic nie słysze? Wiem, że mam problemy z głową, ale mnie to śmieszy. Da się żyć. Depresja? No i co z tego? Dobrze mi z nią. Stany lękowe? Da się je polubić. Robicie drame z byle czego. Skoro żyje to co za różnica jak? Tylko to powinno mieć dla was znaczenie. To,że jeszcze jakoś żyje. Myślicie, że to trudne? Wziąć żyletke i zabić się od tak? Nie kochani, to nie jest problem. Dajcie mi czas a wszyscy zrozumiecie prawdę. Tak, zwariowałam. Tak, jestem zdolna do wszystkiego. Tak, jestem winna za wiele rzeczy. Chcesz mnie za coś winić? Ok, ale najpierw spójrz na siebie. Zastanów się czy wiesz o sobie wszystko. Czy znasz swoje granice, ale te prawdziwe. Pomyśl czy dałbyś sobie radę w swoim własnym świecie, w swoim własnym koszmarze. Jesteś jedną z tych osób, które nigdy nie doznaly bólu. Myślisz, że wszystko będzie tak jak to sobie zaplanujesz. Wszyscy dokładają wszelkich starań, żebyś miał jak najlepiej, ale Ty masz to gdzieś. Chcesz coraz więcej. Zachłanność zaczyna Cię niszczyć. Nie umiesz już kontrolować swojego zachowania. Nie stawiasz sobie żadnych granic ani oporu. Bierzesz wszystko co możesz, wszystko co dają, ale nei dajesz nic w zamian. Masz już wszystko. Pieniądze, dobro materialne, czyjeś serce. A co masz w środku? Tam nie masz nic. Ktoś zamiast uczuć podarował Ci w prezencie pustke. Umiesz już z nią żyć. Możliwe, że pewnego dnia to Cię zaboli. Zdasz sobie sprawę z tego, że nie nauczysz się kochać będąc potworem, którym jesteś. Nie zrozumiesz czemu skończyło się tak a nie inaczej. Obiecuje, że ja wtedy wrócę. Powiem Ci prawdę. Wytknę każdy błąd tak jak kiedyś Ty mi. Zniszcze Cię skarbie. Dobije Cię przeszłością.

________________________________________________________________________

W końcu wiem co się stało. Znam całą historie. To było 26 lutego. Byłam wtedy sama. Lekarze mówią, że w moim organiźmie była duża dawka narkotyków. Mam wrażenie, że śniła mi się tamta noc. Jak zawsze, nikogo nie było w domu. Miałam wtedy prochy więc urządziłam sobie jeden z tych wieczorów. Połknęłam wszystko co miałam choć to nie była próba samobójcza. Nagle coś przede mną stanęło. Jego oczy były przepełnione były nienawiścią, a pozycja, w kórej stał przypominała moment przed atakiem drapieżnika. Skoczyło na mnie i całym ciężarem swojego ciała przygniotło mnie do podłogi tym samym odcinając dopływ powietrza. Powiedziało, że mam się zabić. To więc też poszłam zrobić. Po raz setny wzięłam żyletkę do ręki. Tym razem to było coś innego. Bałam się. Poczułam niemożliwy ból. Nie moglam tego robić, ale musiałam. Usłyszałam szept Alex'a "Nie rób tego"...Nie miałam wyboru. Wrócił tamten widok. Krew. Biel. Nicość. Potem chyba wróciła mama i urwał mi się film. Może zemdlałam, może odchodziłam już w tamtą stronę? Nie wiem. Może umierałam, choć nie tak jak chciałam.

sobota, 18 stycznia 2014

XVII

1 marca


Zaczyna się robić ciepło. Każdy zmienia sweter na luźny t-shirt, a ja się boje. Po raz pierwszy nie wiem co na to powie społeczeństwo. Powinnam olać, wiem. Boje się. Brak akceptacji był mi obcy. Mimo czasu, który upłynął, nie jestem pewna czy chce tak żyć. Może powinnam wrócić do normalnego życia? Do świata, który kiedyś stworzyli mi rodzice. Tam nie było tego wszytskiego. Nie było kłamstw, tajemnic, fałszywości. Miałam wszystko co potrzebowałam. Miałam brata, miałam najlepszego przyjaciela. A teraz jestem tutaj. Nie mam nikogo i nie mam nic. Moja stara "rzeczywistość" zmieniła się w istny koszmar. Nie mam przy sobie żadnego człowieka, ale COŚ innego już tak. Nawiedza mnie codziennie. Stoi naprzeciwko łóżka i zabija wzrokiem. Zna wszystkie moje lęki. Przez jego gardło przechodzą te słowa, które od dawna są ulokowane w mojej głowie. Śmierć, strach, depresja, bulimia, masochistka, samobójstwo. Ono mnie zna lepiej niż ja. Czasem chciałabym by to był tylko twór mojej, ale wiem, że to zupełnie co innego. To żyje i dzień i w dzień sprawia, że upadam coraz niżej. Sprawia, że musze się pociąć. Czuje się lepiej, gdy znów nie jem kilka dni tylko i wyłącznie bo to tak powiedziało. To straszne. Jest coś czego nikt nie umie pokonać. Kryje się wśród ciemności by złapać swoją ofiarę. Nie zabija jej od razu. Bawi się. Zaczynasz rozumieć, że to co się dzieje ma swoje powody. Kiedyś przyniesie rezultaty. Ty będziesz rezultatem. Masz możliwość przejść przez to lub poddać się na wstępie. Wybierasz sobie drogę, którą będziesz szedł całe swoje życie. Może być ono krótkie i męczące, krótkie, ale warte śmierci. Może być też pasmem zmartwień i błędów, których już nigdy nie cofniesz.Sam wybierz, które Ci bardziej odpawiada i dąż do tego by było tak jak chcesz.

___________________________________________________________________________

Mam dosyć szpitala. Wszystko jest przede mną ukrywane. Nie wiem jak chciałam się zabić i czy to prawda. Alex już mnie nie "odwiedza". Odszedł jeszcze dalej. Nie prowadzę z nim nocnych rozmów, które każdy uważał za chore. Oni go już nie widzieli. A dla mnie on był. Miałam w nich wsparcie mimo tego, że ludzie wciąż chodzili na jego grób. To było dziwne. Raniło mnie. Był i go nie było. Wspierał mnie choć nie żył. A może to działa jeszcze inaczej? Może on jednak jest tylko w mojej głowie. Może to ja już powinnam się leczyć. Może do reszty już zgłupiałam? Mam wiele pytań, ale co z tego skoro na każde odpowiada mi samotność? Cztery ściany zbliżają się do siebie, sprawiają, że nie mam czym oddychać. Powietrze staje się cięższe i przygniata mnie do łóżka. Nie mogę już złapać hastu powietrza. Odcinam się od życia. Znowu pojawia się nicość przed oczami. Nie wiem co się dzieje. Jest mi gorąco. Kręci mi się w głowie. W rogu stoi dziwna postać. Zabiera całą moją energie. Wysysa ze mnie życie. Umieram. Tak mi się zdaje. Nagle pomieszczenie wypełnia światło, a moje płuca działają tak jak powinny. Znowu jest dobrze. Będąc po raz drugi na krawędzi życia i śmierci, widzę, że ona mnie potrzebuje. Na mnie już przyszedł czas. Więc jest sens walczyć? Starać się? Łatwiej się poddać i zniknąć. 


piątek, 17 stycznia 2014

XVI

Przepraszam za moją nieobecność. Miałam ostatnio dużo nauki, ale biorę się znowu do roboty :)

----------------------------------------------------------------------------------------------

27 lutego



Czytałam ostatnio mój pamiętnik z zeszłego roku. Tak wiele rzeczy się zmieniło. Większość moich starych "wartości" straciło jakiekolwiek znaczenie w moim życiu. Pewnego czasu nawet była osoba, którą kochałam. Wyobrażacie to sobie, Katty z sercem i uczuciami?! W każdym bądź razie. To było coś. Byłam wtedy tak bardzo szczęśliwa. Każdy to widział. A teraz? Teraz tego już nie ma. Nie ma nikogo, kto ogrzewa moje serce w wyjątkowo mroźną zimową noc. Kogoś kto jest koło mnie kiedy odnoszę sukcesy lub przechodzę przez porażki i załamania. Nie ma kogoś, kto mógł  zmienić cały mój plan dnia przez jednego sms-a o treści "Kochanie, potrzebuje Cię, przyjedź". Nie mam powodu dla mojej egzystencji, która przypomina ciemny pokój, który od dawna jest odcięty od rzeczywistości ciężką, czarną kotarą. Zastanawiam się, czy pamiętasz nasze wspólne plany? Wiesz, że były osiągalne? Każdy z nich. Nie obiecywaliśmy sobie wieczności, ale bycie w ciężkich chwilach. Mieliśmy być razem dopóki starczy nam sił. Skończyło się inaczej, serio. Mieliśmy w sobie tyle energii, której nie miał nikt inny. Mieliśmy miłość, której nie dało się opisać żadnymi słowami. Dla Ciebie to było za mało. Za bardzo ciągnęło do ćpania. Od zawsze mówiłam, że to niszczy każdego, nawet najlepszych. Zawsze mówiłeś, że się czepiam. Wszystkie błędy, słowa, gesty. Odchodzą w zapomnienie. Tego już nie ma. Nie będzie. To nie jest tak, że tęsknie. To zajmuje część mojego serca. Nawet nie wiesz jak często ono pęka. Za każdym razem gdy myślę. Tak to działa. Coś było i czegoś nie ma. Nie wiesz co masz dalej robić, nie wiesz jak masz dalej żyć. To jest miłość. Raz jest, raz odchodzi. Tylko ta prawdziwa zostaje i rozrywa Cie na kawałeczki. Wypełnia od środka sprawiając, że wszystko inne traci sens. Czasem się  tym gubię. Idę przez korytarz wspomnień, cofając się do miesiąca kiedy to się zaczęło. Zmieniłeś mnie. Nie wiem tylko czy na lepsze czy na gorsze. Boję się nawet tej odpowiedzi. Mam wrażenie, że Ty mnie po prostu zniszczyłeś. Odebrałeś to co miałam by w zamian dać, nic. Nie dałeś mi nic. Wiesz co to znaczy być pozostawionym z niczym? Wątpię. Zabierasz wszystko. Najgorsze jest to czego "uczysz". Człowiek zapomina o sobie by dać swojej "połówce" jak najwięcej. A co się dzieje jak ta druga osoba nie docenia tego co ma? A ma wiele, ma wszystko. Nagle odchodzi. Zamyka ten rozdział. Idzie jak zwycięzca. Dostał to co chciał. Ty jesteś zwycięzcą. Ja siedzę sama na zimnej podłodze z żyletką w ręce. Z prochami przed sobą. I biorę z Ciebie przykład. Ja się zabijam.

____________________________________________________________________________

Cały czas wszystko jest za mgłą. Nie wiem co się dzieje, gdzie jestem. Moja mama płacze. Pełno ludzi biega dookoła mnie. Mam wiele pytań w głowie, ale żadne nie przechodzi mi przez gardło. Nie mogę mówić. Boje się. Widzę Alex'a.

-Alex, gdzie jestem?!
-Jesteś bezpieczna Katty, już nie długo znowu będziemy razem.
-O czym Ty mówisz?!
-Umierasz. Chciałaś się zabić. Oni teraz ratują twoje życie a jedyne co jest ważne to czy zrobisz jeden krok w prawo lub w lewo. Wystarczy, że podejdziesz do mnie i będziesz tutaj. Odejdziesz krok do tyłu i wrócisz tam. Wybieraj.
-Nie mogę, nie teraz. Nie mogę odejść. Muszę poznać odpowiedzi na wiele pytań. Pomóż mi stąd wyjść. Proszę!
-Jeden krok w tył Katty, jeden krok w tył.
-Nie odchodź!
-Sama tak wybrałaś. Spotkamy się nie długo, cześć.

Nagle się obudziłam. Znowu byłam w szpitalu. Moje ręce wyglądały normalnie. Nikt mi nie chciał mówić co się tak naprawdę stało. Wszyscy byli dziwni. Milczeli. Mama nadal płakała. Nadal ludzie biegali wokół mnie. Było ich pełno, ale ja byłam sama. Chociaż może nie do końca...

wtorek, 14 stycznia 2014

XV

24 lutego

Strach. Uczucie, które dzień w dzień wyżera mnie od środka. Każdego ranka wraca od nowa by siać zamęt w mojej głowie. Jest jak bestia. Rozdziera Cię na kawałki. Zostawia gdzieś w ciemnym zaułku. Zostajesz sam. Nie jesteś w stanie poskładać się w całość. Idziesz przez puste ulice miasta, które kryje coś przerażającego. Nie umiesz nawet opisać tego co czujesz. Boisz się postawić jakikolwiek krok, wiedząc, że w otchłani ciemności, może kryć się siła, której nie jesteś w stanie pokonać. Zdajesz sobie sprawę, że nie ważne jak silny fizycznie lub psychicznie jesteś, ono jest od Ciebie silniejsze. To jest właśnie strach. Nieprzewidywalne coś, siedzi w sumie tylko w naszej głowie. Nie może nas skrzywdzić, ale to robi.

__________________________________________________________________________

Samotność. Każdy ją opisuje inaczej. Dla jednych to brak osoby obok w danym momencie. Dla drugich, samotność to brak jednej, konkretnej osoby. Wiecie czym dla mnie jest ten stan? To coś zupełnie innego. To brak jakiejkolwiek osoby, która będzie dla Ciebie. Brak kogoś kto będzie mógł zrobić dla Ciebie naprawdę dużo. Samotnym można być nawet w tłumie, bardzo zatłoczonej sali lub ciasnym pomieszczeniu. Jeżeli nie masz nikogo, kto będzie twoim wsparciem, jesteś samotny. To nie jest momentowe. To ciągnie się przez jakiś czas, nie umiesz określić jej długości. Czasem wykańcza Cię od środka. Bo tak jak nikt nie jest wsparciem dla Ciebie, tak Ty nie jesteś pomocną ręką dla nikogo. Jesteś niepotrzebny. Starasz się sobie wmówić, że to przejściowe, ale to nie minie od tak. W końcu się do tego przyzwyczaisz. To będzie normalne. Nie będziesz miał towarzysza do rozmów. Nie będziesz miał przyjaciela obok. Nie będziesz miał z kim dzielić swoich pasji. Z kim będziesz dzielił radość, smutek? Z nikim. To będzie już na porządku dziennym, tylko Ty i 4 puste ściany. I chociaż to uczucie zabija każdego od środka, z czasem staje się nieoddzielną częścią życia.

__________________________________________________________________________

Pewnie nie wiesz po co opisuje te uczucia, już Ci tłumaczę. Mogę się założyć, że połowa ludzi już dawno zapomniała co to prawdziwa samotność i strach. Jedyne co oni znają to kłamstwa, w których już sami się gubią. Przestali już dawno bać się czegokolwiek. W sumie po co? I tak nikt im nie wymierzy właściwej kary. Są bezkarni wobec rzeczy, które robią choć nie powinni. Za każdym razem kończy się tym samym. Niczym. Nie widzą w sobie błędów. Nie rozumieją tego. A co z samotnością? Nie dostrzegają jej. Mają ze sobą całe stado tępej publiki, która bacznie śledzi ich życie ich każdy krok. Czym w takim razie mogłaby być dla nich samotność?

poniedziałek, 13 stycznia 2014

XIV

22 lutego 2014

                              CHCICAGO TRIBUNE


 Coraz więcej nastolatków z Chicago i jego okręgów ginie w niewyjaśnionych okolicznościach. Czyżbyśmy mieli do czynienia z seryjnym mordercą? Apelujemy do wszystkich rodziców i ich dzieci by po 23 byli już w domach. Już od dawna nie mieliśmy do czynienia z tak "perfekcyjnym" mordercą. 
"-Panie policjancie, co macie zamiar zrobić by sprawdzić, że Chicago znów będzie bezpieczne?
 -W tym momencie nie możemy za dużo zrobić, jednak staramy się patrolować całe miasto. Robimy wszystko co w naszej mocy."
 Tak wypowiada się na ten temat policja. Mamy nadzieje, że wkrótce wszystko wróci do normy. Prosimy o zachowanie szczególnej ostrożności

___________________________________________________________________________

Nie będą w stanie wpaść na to, kto stoi za tym wszystkim. Dla mnie samej ta zagadka jest nie do rozwiązania. To z pewnością nie są przypadkowe osoby. Wiecie co ich łączy? Jedna, wspólna szkoła. To musi być ktoś z wewnątrz. W końcu po co ktoś obojętny na to wszystko miałby się tak angażować? Ci ludzie płacą za swoje błędy. Za każde obraźliwe słowo, za każde złe spojrzenie, za to co zrobili a nie powinni. Możecie mówić, że to surowa kara, ale moim zdaniem to i tak litość. Człowieka trzeba niszczyć psychicznie. Wtedy bierze cały ciężar na siebie i jest 97% szans, że nie da rady. Musisz to umieć zrobić dobrze. Najpierw powoli. Wyciągasz na jaw jakieś drobne fakty. Robisz to do momenty, gdy ofiara jeszcze ma chęci do życia. Potem dobijasz ją psychicznie. Mówisz całą prawdę, wytykasz jej wszystko co zrobiła. Odchodzisz. Zostawiasz ją samą. Ona nie wie sama co ma robić. Załamuje się. Samotność. Bezradność. Bezsilność. Stres. Depresja. Tym o to sposobem zabiłeś swoją ofiarę. Jej już nie ma. Jest fizycznie, ale nie ma duszy. Czymkolwiek to jest, nie ma nic w środku. Tam już nie ma uczuć. To jest dopiero zabójstwo. Gdy ciało nie ma nic co czyni go choć trochę człowiekiem. To gorsze niż śmierć. Po zgonie nic nie czujesz. Będąc pustym wewnętrznie czujesz nicość. To dobija jeszcze bardziej.

_________________________________________________________________________

Nie potrzebuje nic więcej, tylko miłości, szczęścia, przyjaciół i celu w życiu.
Nie potrzebuje nic więcej tylko żyletki w dłoni.


-A jak z Austinem?
-Nie ma go.
-Jak to...?
-Odszedł, na zawsze. Nie wróci już nie tym razem. Nie dam mu znowu wejść do mojego serca. Nie pozwolę mu mnie zranić. 
-Ale kochasz go prawda?
-Kocham, ale czy to coś znaczy? Nic nie znaczy. Muszę iść dalej i zapomnieć.
-Nie zapominaj o czymś co choć na moment dało Ci szczęście.
-Dobranoc Alex.
-Jak zawsze cześć....